Siadałam do tego wpisu i zastanawiałam się jak go ugryźć, jakie emocje podczas tego wyjazdu były dominujące? Bo wiecie przecież, że niby piszę o miejscach, ale jednak o emocjach. I dopiero podczas przeglądania zdjęć dotarło do mnie jaki jest tu najistotniejszy wątek. Otóż jest nim sielskość.
Sielskość jak z obrazka, jak z “Kuriera” wycięta. Sprawę ułatwia fakt, że brak tu tak rozległej infrastruktury, jaka jest na przykład na Mazurach czy Warmii. Często dojazd w wiele miejsc prowadzi leśnym duktem. Ktoś mi na Instagramie napisał, że nie wolno wjeżdżać do lasu samochodem i to wynika z jakiejś tam ustawy. Cóż, tu dojazd do wielu wiosek jest tylko taki, przy czym wioska to czasem trzy domy. I w tych lasach są znaki, skrzyżowania i naprawdę nawigacja prowadzi właśnie tak, bo inaczej się nie da. Uważam, że ma to mnóstwo uroku i oboje z bobasem byliśmy tym faktem zachwyceni.
A lasy są tu wyjątkowej urody i bardzo sprzyjają spacerom. Jest mało chaszczy, ale za to dużo miękkiego jak puszysty dywan mchu, słońce prześwieca między koronami sosen… Pamiętam którąś jesień, znalazłam wtedy ośrodek z drewnianymi domkami, nie było to nic nadzwyczajnego, ale jego położenie w środku lasu, nad samym jeziorem sprawiło, że ciepło wspominam ten wyjazd. To jest taka kwintesencja Borów Tucholskich – tu wszystko jest w środku nigdzie.
Nie tylko Bory Tucholskie, ale Kaszuby w ogóle wydają mi się terenem do odkrycia. Taką małą tajemnicą pilnie strzeżoną przez Pomorzan. Bo i setki jezior, i wyjątkowej urody lasy, i pagórki mniejsze i większe, a przede wszystkim czyste powietrze, cisza i spokój. Całkiem niedawno pisałam dla Was dwa przewodniki – w jednym znajdziecie kilku małych producentów z Kaszub, a w drugim, pośród wielu trójmiejskich restauracji, również kaszubskie perełki. To jest naprawdę fajna okolica, a Bory Tucholskie wybitnie. Gdybyście chcieli te wpisy w jednym miejscu, to powstał z nich ebook, gdzie na końcu przygotowałam dla Was również mapę moich ulubionych, pustych plaż. Ebook jest zupełnie za darmo do pobrania tutaj. Fajna rzecz i można zawsze mieć w telefonie.
A co warto du przeżyć? Oto moja bardzo subiektywna lista:
Spływ kajakiem
Tym razem nie miałam takiej szansy, bo bobas jest jeszcze za mały, ale kiedyś mi się przytrafiło. Zainteresujcie się Brdą lub Wdą, to są niesamowite rzeki. Gdy patrzy się na nie z jakiegoś mostka wyglądają jak wygaszacz w Windowsie, przysięgam. Są bardzo przyjazne kajakarzom – dość płytkie, urokliwe, mają piaszczyste dno i sprzyjają także kąpielom. Absolutnie warto zaplanować sobie taki dzień będąc z okolicy.
Miejsca mocy
Czy mamy tu #EzoGrażyny? Mówcie co chcecie, ale wszystko jest energią i jest to fakt. Gdy wpiszecie w Google Maps “kamienne kręgi”, to na Kaszubach wyskoczy wam kilka miejsc. Najbardziej znane to te w Odrach. Pierwszy raz byłam tam jakieś dziesięć lat temu i przysięgam, że spotkałam trzy czarownice, które oczyszczały mi aurę w środku lasu, to znaczy odprawiały jakieś czary, ale nie będę opowiadać tej historii dalej, bo pomyślicie, że zwariowałam. W sumie sama się czasem zastanawiam, czy oczy i mózg nie spłatały mi wtedy figla.
Kamienne Kręgi w Odrach to rezerwat przyrody, są to największe kamienne kręgi w Polsce i drugie co do wielkości w Europie, kręgi i kurchany zbudowali najprawdopodobniej Gotowie w I i II w. n.e. Jeśli Was to interesuje, to sobie pogooglujcie. Ale to, co jest tu największym smaczkiem, to “elipsa”. Gdy byłam tu dziesięć lat temu nie była w żaden sposób oznaczona, ale ludzie schodzili ze ścieżki i stawali boso w bardzo określonym miejscu. Teraz są tu ławeczki i tablica informująca o tym, że to konkretne miejsce emanuje wyjątkowo dobrą energią. Taki czakram. Mówcie co chcecie, ale to naprawdę czuć. Spływa tu na człowieka taki spokój, taka niewzruszoność i błogostan, że dla samego tego wrażenia warto się tu wybrać. Choć w weekend nie ma zbyt wielu ludzi, to rekomenduję jakiś dzień w tygodniu. Samemu medytuje się lepiej 😉
Leśne jeziora
To jest cudo. Nigdzie w Polsce nie ma tak wielu doskonale czystych, leśnych jezior, w których możecie się kąpać choćby i na golasa. Pierwszy raz dana mi była ta przygoda… Och, wiele, wiele lat temu, jeszcze za czasów dinozaurów. Wtedy trzeba było dokładnie wiedzieć gdzie skręcić, aby dotrzeć nad takie jezioro, dziś załatwią to za Was Google Maps. Po prostu poszukajcie takich jeziorek, zwykle da się dojechać w ich pobliże. I cieszcie się życiem, albowiem dobrym jest!
Odkrywanie nieznanego
Ja nie wiem, ale Google Maps powinno mi zasponsorować ten wpis. Bo oto ponownie: dokładnie trzepcie mapę okolicy, a odkryjecie cuda. I tam będą Wam wyskakiwać takie kwiatki, jak “Mechowisko”. To co prawda już poza granicami Borów Tucholskich, ale nie daleko. Mechowiska to miejsca z dość szczególną roślinnością i to, o którym teraz piszę, znajduje się w odległości krótkiego spaceru od Farmy Noe, o której niżej. Znajdziecie je łatwo na mapie, a sam spacer jest bardzo przyjemny. No i dawno nie widziałam tylu koników polnych. Zabierzcie ze sobą ręcznik, bo gdy przejdziecie przez mechowisko dotrzecie do kolejnego jeziora. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że będziecie tam sami.
Gdzie spać?
Naturalnie, że na farmie. Farmie Noe. Pierwszy raz trafiłam tu, gdy zbierałam materiały do “Cudnych manowców” i… przepadłam. To miejsce polecił mi Mikołaj Gospodarek, autor fenomenalnych książek o podróżach po Polsce i wyjątkowych agroturystykach czy hotelach. Wygooglujcie Mikołaja, on zna wszystkie najlepsze miejscówki w tym kraju.
Wtedy była pochmurna jesień, ale nic to nie ujmowało temu niesamowitemu miejscu. Teraz byłam tam po raz pierwszy latem i wpadłam jak śliwka w kompot. Bobas z resztą też. Ale ja mu się nie dziwię, jeśli do naszych aktywności należały kąpiele w jeziorze, całkowicie bezskuteczne, ale pełne radości łowienie ryb, wybieranie jajek od kur, głaskanie koni, zbieranie malin na deser i warzyw na obiad oraz cudowne, długie spacery. Farma Noe jest kwintesencją sielskości. Cokolwiek stanie Wam przed oczyma na hasło “sielskość”, możecie mieć pewność, że na Farmie to już jest. A wiecie jakie zwierzęta tu mają warunki? Wielu ludzi nie żyje w takiej miłości i luksusie. Tu. Jest. Niebo.
Przysięgam, że przez cały ten tydzień lewitowałam, a jakiekolwiek problemy przestały mnie dotyczyć. I to jest właśnie synonim wypoczynku. Absolutnie do powtórzenia!
Magda
Spodobał Ci się wpis? To super, bo tam jest cudnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!