Życie jest dobre, mówię Wam. Szczególnie jak się umie w dobre życie. A jak właściciele Dyletantów otwierają nieformalny wine bar, to pewnych jest przynajmniej kilka rzeczy: znakomite wina, pyszne jedzenie, rewelacyjna obsługa i świetna atmosfera. To już możecie dalej nie czytać, po prostu tam idźcie.
Ten wpis jest sumą kilku wizyt, nie mogę powiedzieć żeby wszystkie były formalne i pod kątem recenzji. Motywem przewodnim większości była jednak dobra zabawa. Dlatego rachunek znalazłam tylko jeden, jest podlinkowany na końcu wpisu. To kwota, którą zapłaciłam za bardzo obfite śniadanie dla czterech czy pięciu osób.
Blisko jest takie… Blisko mogłoby być w Kopenhadze. Albo w Berlinie. W każdym razie na pewno w jakimś bardzo cool miejscu, do którego warszawska Praga dopiero próbuje pretendować, ale jeszcze długa droga przed nią. Tymczasem Blisko jest na ulicy Stalowej w bajecznie pięknej kamienicy. Ma patio, więc w ciepłe dni będzie Wam tam miło. A w zimne dni oferuje niebanalne, luźne wnętrze z barem, stolikami poukrywanymi w różnych zakamarkach i naprawdę zajebistą toaletą. Serio – idźcie i sprawdźcie.
Muzyka leci tu z winyli i nie jest to poza, tylko oni tak na serio. Obsługa jest cudownie luźna i profesjonalna jednocześnie. Ale Blisko to nie tylko wine bar, o czym zaraz. Mają tu kuchnię, która karmi sezonowo, karta jest dość krótka, a jej stałym punktem jest pizza w stylu neapolitańskim w kilku wariantach, ale zawsze z konsekwentnie puchatymi, osmalonymi brzegami. Zatem możecie tu wpaść na długie weekendowe śniadanie, albo wieczorem na kieliszek dobrego wina. Ewentualnie siedem.
Mimo że etykiety mają tu pierwszorzędne, nigdy nie widziałam gości innych, niż kompletnie wyluzowani, zadowoleni ludzie, często w dresach i z psem na smyczy. Ktoś przychodzi z książką, coś zje, coś wypije. Ktoś inny na ploteczki z przyjaciółką, które zmieniają się w niekończącą się bekę aż do bólu brzucha (może być, że to ja), albo jakaś zakochana para głęboko patrząca sobie w oczy. Czy to dobre miejsce na randkę? Również tak. To jest tak generalnie dobre miejsce.
Ponieważ oni się nie… Nie cackają w tańcu, niech będzie tak. Tu wino pijecie z kieliszków Zalto. Jeśli nie wiecie co to są kieliszki Zalto, to sobie zgooglujcie i sprawdźcie ile kosztują. Czy implikuje to zawrotne ceny w menu? No, jakoś nie. Jakoś jest tak… frontem do człowieka. Bo tu kompletnie nie ma tu tej pompy często towarzyszącej co lepszym etykietom. Tego kija w… Kija w dupie. Jestem dorosła i mogę tak mówić. W Blisko nie ma kija w dupie, za to jest wszystko inne, co potrzebne do tego, aby naprawdę miło spędzić wieczór. Nie ma egzaltacji, która kogoś mogłaby onieśmielać. I to jest dobre, zdrowe oraz chwalebne. Blisko ma wiele mocnych stron, ale atmosfera jest w ścisłej czołówce. A cała reszta dorównuje poziomem.
Nie ma sensu pisać o poszczególnych potrawach, bo te zmieniają się często. Natomiast ceny za “talerzyki” oscylują od kilkunastu do 40-45 zł, w zależności od produktów, jakie się na nich znajdują, natomiast pizza średnio kosztuje ok. 30 zł. I mają przepyszny chleb.
Jest natomiast jedna rzecz, która mi się w Blisko bardzo nie podoba. Ale tak na serio bardzo i jakbym była jeszcze wredniejsza, niż jestem, to bym im za to obniżyła notę, bo jak można tak bardzo nie liczyć się z potrzebami gości. Otóż… Trochę nie wiem jak mam to napisać, bo to jednak okropna sprawa jest, ale…
Część zdjęć w tym wpisie, tych ładniejszych, jest autorstwa Asi Matyjek, która jest fotografką, blogerką, autorką książek oraz jedną z najwspanialszych osób, jakie znam. Znajdziecie ją tutaj.
Info
IG @bliskobar
ul. Stalowa 36, Warszawa (Praga)
Spodobał Ci się wpis? To fajnie! 🙂 Będzie mi miło jeśli go polubisz lub udostępnisz. Dziękuję!