To jest ten moment, w którym polskie serce z cebuli roni łzy wzruszenia, oto bowiem spełnia się jego mokry sen: można się najeść pod korek i jeszcze do tego jest tanio, smacznie oraz świeżo. Szok, niedowierzanie, ogólne poruszenie. Podobno tanio, dużo i dobrze nie mogą się spotkać w jednym miejscu i zawsze trzeba wybrać tylko dwie jakości. No, tym razem będziecie ze mnie dumni – mam dla Was miejsce, które łączy je wszystkie.
Od razu mówię, że nie należy oczekiwać białych obrusów. To jest bar przy Puławskiej, otwarty kilka miesięcy temu. Wiecie, że lubię wyszukiwać takie miejsca i nie gardzę ani przydrożną garkuchnią, ani gwiazdkami, pod warunkiem, że są jakieś i w swojej kategorii robią to dobrze. Guzar w swojej kategorii robi to bardzo dobrze.
Z kuchnią uzbecką nie miałam w życiu nic wspólnego, geograficznie najbliżej byłam w Armenii, więc nie jestem ekspertką, ale wiem też, że kuchnia to taki twór, który za nic ma sobie granice państwowe, raczej mówimy tu o regionach. I w tym znaczeniu te potrawy stoją dość blisko siebie.
Guzar to bar z kilkoma stolikami połączony przez ścianę z kebabem. Tego ostatniego nie próbowałam. Jest tu niezbyt długie menu, a w nim klasyki takie jak plov, manty czy lula kebab. Wszystko robione na świeżo i na oczach gości. Na zewnątrz jest też piec, w którym na żywym ogniu pieką się nadziane mięsem samsy. Krótko mówiąc: nie jest to taki całkiem zwykły przydrożny bar. I pewnie dlatego o nim piszę.
Nie zamówiłam wszystkiego z menu, ale dość. Najpierw plov (22,99 zł) – klasyka, długoziarnisty ryż z warzywami, jajkiem na twardo i mięsną wkładką. Mięso bajecznie smaczne, soczyste i rozpadające się na włókna, nie brak mu też tłustszych, kolagenowych kawałków, o czym piszę, żebyście nie dostali spazmów. Porcja jest duża i naprawdę nie potrzeba niczego więcej, żeby mieć odhaczony obiad.
W menu zupy są trzy, ja wybrałam gęstą, sycącą moszchurdę (19,99 zł), której jest grande wielkie wiadro i również swobodnie może być uznana za samodzielne danie. Znajdziecie w niej warzywa, mięso i soczewicę. A w piecu na dworze pieką się samsy (8,99 zł) – drożdżowe bułeczki godnie nadziane mięsem i cebulą, podawane na ciepło. Nadzienie jest solidnie doprawione i po rozkrojeniu z bułeczek wypływa boski rosołek. Świetna rzecz!
Z klasyków w menu znajdziecie też czebureki (10,99 zł), ale ja poszłam w manty (24,99 zł) z tej prostej przyczyny, że widok, jaki mi się ukazał od progu to dwie lub trzy osoby właśnie w tej chwili na świeżo klejące te oto pierożki. Robią to każdego dnia, więc sądzę, że manty są czymś czego koniecznie trzeba tu spróbować. I nie zawiedziecie się – ciasto jest cieniutkie, delikatne, mięsne nadzienie doprawione wybitnie dobrze i jedyny minus, jaki tu widzę to fakt, że mantom brakuje strategicznego “cycka” jaki mają chinkali, za który możemy je złapać i po wgryzieniu się w pieróg – wyssać nektar bogów, czyli cudowny, aromatyczny bulion. Tu niestety jemy nożem i widelcem i ta ambrozja wylewa się na talerz. Co za marnotrawstwo!
Zamówiłam też lula kebab (19,99 zł), czyli mięso mielone pieczone na szpadzie. Tutaj wołowy. Zamówiłam, bo lubię i wciąż mam w pamięci bardzo żywe wspomnienie tych wszystkich dymnych, soczystych lula kebabów, które dane mi było jeść głównie na Zakaukaziu, choć nie tylko. Ten nie ma tego mocnego, dymnego aromatu, ale jest soczysty i wybitnie dobrze doprawiony. Sądzę, że naprawdę warto. Do tego czirokczi (7 zł), czyli prosta sałatka z pomidorów i ogórków i jest naprawdę miło.
Mają w menu jeszcze kilka dań, których chciałabym spróbować, m.in. lagman, kebab czy jagnięcinę, więc raczej pewnym jest, że w jakąś randomową środę czy sobotę tam wrócę. Fajne miejsce, fajni ludzie, zaangażowani, a mój brzuch, choć jest zakichanym francuskim pieskiem i potrafi pokazać środkowy palec nawet gwiazdkowym kuchniom – po tym jedzeniu czuł się bardzo dobrze. To taka miarka, która może dla Was nic nie znaczyć, ale dla mnie znaczy bardzo wiele.
Za to wszystko zapłaciłam, uwaga, STÓWĘ.
No, kaman.
Pięć świnek jak raz. Pamiętajcie jednak, że pięć świnek może mieć i bar przy Puławskiej i fine diningowa restauracja, ale W SWOJEJ KATEGORII. Ok?