Mój tato zwykł mawiać, że jak masz w życiu dwóch prawdziwych przyjaciół, to jesteś szczęśliwym człowiekiem. Nie do końca się z nim zgadzam, w sensie z liczbą, ale zgadzam się, że w tym aspekcie życia jakość należy przedkładać nad ilość. Jakoś tak mam, że ludzie do mnie lgną, a ja ich nie odtrącam i w związku z tym przerobiłam już bardzo wiele różnych konfiguracji. A skoro się znam, to się wypowiem.
Nie mam już siedemnastu lat i zebrałam całkiem sporo doświadczeń jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Stąd wiem, że dawanie drugich szans rzadko popłaca, a osoby nielojalne należy tak szybko, jak to możliwe wykluczać ze swojego otoczenia. To są pasożyty, a życie jest za krótkie na toksyczne relacje. I wam też polecam to rozwiązanie. Bo po co ci w bliskim otoczeniu ktoś, komu nie możesz ufać?
Jakiś czas temu przyjęłam zasadę, że do domu zapraszam tylko tych, z którymi czuję się naprawdę dobrze. Nie trochę dobrze, tylko dobrze-dobrze. Zero kurtuazji, sama naga sympatia i komfort spędzania czasu wspólnie. Czasem są to bardzo bliskie relacje, czasem po prostu kumpelskie, ale skoro żyję z pisania prawdy i mam dość siły, by układać swoje życie tak, aby mi w nim było dobrze, to nie ma ani jednego powodu, by utrzymywać kontakty z ludźmi, z którymi nie jest mi po drodze. Jestem dorosła, a doświadczeniem stara. Tak czasem myślę. Ja już nic nie muszę. Ja chcę mieć wokół siebie czyste powietrze i ludzi, którym mogę ufać.
Co więcej – każda moja przyjaźń jest zupełnie inna, choć oparta na podobnych fundamentach. Na szacunku, zaufaniu, lojalności i empatii. Każda z nich przeżywa iskrzące momenty nieustannych kontaktów i okresy, kiedy każdy zajmuje się swoim życiem. Z Anią a.k.a. Barankiem, z którą przyjaźnię się od szesnastego roku życia czasem nie rozmawiamy przez dwa miesiące i nie ma to wpływu kompletnie na nic. Mieszkamy w różnych krajach, co pozornie może wpływać na rozluźnienie relacji, ale tak nie jest. Jak już uda nam się zobaczyć, to gadamy przez dwie doby non stop. Z Malwiną widuję się rzadko, mimo że mieszkamy całkiem blisko siebie, ale za to trajkoczemy przez telefon trzy razy dziennie, jak przekupki na targu, choćby dlatego, że obie blogujemy i czasem ten telefon jest tak odświeżający, jak wyjście z biura na kawę.
Żeby było jeszcze śmieszniej – my nawet nie czytujemy wzajemnie swoich blogów, chyba że jedna drugą prosi o opinię na temat jakiegoś tekstu. I naprawdę nie mamy do siebie pretensji, że jedna nie zna radosnej twórczości drugiej, a druga pierwszej. Mam trzydzieści pięć lat. Takie bzdurki zostawiłam w podstawówce.
1. Przyjaciel to bliźniak syjamski
Nie wiem dlaczego, również wśród dorosłych osób, panuje przekonanie, że przyjaźń to spędzanie każdej wolnej chwili razem. Nie pojedziemy razem na wakacje? Obraza majestatu. Pójdziesz sam na imprezę? Obraza majestatu. Rany, get a life! Prawdziwej przyjaźni, tak jak prawdziwej miłości – nic nie umniejsza, nic jej nie odbiera, ani nie studzi. A jej jakości nie mierzy się ilością wspólnie spędzonego czasu, wiem to na pewno.
To świetnie, kiedy przyjaciel ma swoje pasje, ma innych znajomych, ma swoje odrębne życie. Kurczę, to zupełnie jak w miłości. Nie wyobrażam sobie, żeby mój facet był hubą i nie odstępował mnie na krok. Mam swoje pomysły na spędzanie czasu, on ma swoje, mamy różne pasje i to jest zdrowe i normalne. Przynajmniej mamy o czym później rozmawiać.
2. Takie samo zdanie na każdy temat
Przyjaciel to nie jest mentalny klon, tylko wolny człowiek z prawem do własnego zdania. Co więcej, uważam, że zadawanie się z ludźmi o odmiennych poglądach jest bardzo rozwijające, tak długo jak długo fundamentem przyjaźni są podobne wartości. A tu kluczowy jest szacunek. Bo różnić też można się pięknie. Można przekonywać się wzajemnie do własnych racji, ale jednocześnie nikomu ich nie narzucać. Różnice są piękne, bo zawsze jest o czym pogadać. A jeszcze piękniejsze jest podarowanie drugiej osobie przestrzeni na własne poglądy. Takiej przestrzeni, która nie ocenia lecz akceptuje odmienność i prawo do własnego zdania. Bo w takich właśnie warunkach można być do końca sobą, można czuć się komfortowo i bezpiecznie. A czy nie o to w przyjaźni chodzi?
3. Mamy się na wyłączność
Znacie takie sytuacje, kiedy koleżanka się obraża, bo nie jest w waszym życiu jedyną koleżanką? Uważam, że to dziecinne i niepoważne. Nie mamy się na własność ani na wyłączność. Nie składaliśmy sobie takich obietnic, ani nic nie przysięgaliśmy. Poza tym jak mogłabym wymagać od przyjaciela, by nie miał już innych przyjaciół? Przecież ja chcę dla niego dobrze, chcę żeby miał jak największe grono osób, na których może polegać, które w trudnych chwilach dadzą mu wsparcie!
Z tą zazdrością to takie śmieszne jest. Przyjaźń jest dobra sama w sobie, nie ma w niej miejsca na złe emocje. I nie chodzi tylko o bycie “tą jedyną”, kwestie rozwoju zawodowego też mogą stać komuś kością w gardle. Z Malwiną mogłybyśmy na siebie patrzeć podejrzliwie, w końcu obie blogujemy, więc teoretycznie możemy stanowić dla siebie konkurencję. A prawda jest taka, że wspieramy się jak rodzone siostry. Pamiętam jak razem przygotowywałyśmy materiały z Mauritiusa – non stop się śmiałam i to był jeden z najfajniejszych wyjazdów w moim życiu! Czasem zdarza nam się pójść razem na spotkanie, bo bierzemy udział w tej samej kampanii. I wiecie co? We dwie jesteśmy nie do pobicia. Życie, także zawodowe, jest sinusoidą i nie wyobrażacie sobie jakie to budujące, kiedy masz kogoś z kim wzajemnie się motywujecie i napędzacie, kogoś kto w trudnych chwilach kopie cię w tyłek, a z drugiej strony świętuje twoje sukcesy razem z tobą. To daje napęd i siłę. W ogóle kobiety to silne jednostki, a razem to już w ogóle tornado. Ja się cieszę kiedy jej wychodzi, ona się cieszy kiedy mnie wychodzi i… o to właśnie chodzi.
4. Nie mamy przed sobą tajemnic
To zabawne, jak głęboko jesteśmy przekonani, że przyjaźń zobowiązuje do obnażania się przed drugim człowiekiem do samego końca. “My nie mamy przed sobą tajemnic”. Ale właściwie dlaczego? Każdy z nas ma mniejsze lub większe tajemnice. Potrzebujemy ich, by mieć coś swojego, coś tylko dla nas. To jest normalna rzecz, więc szanujmy swoje prywatności. Wierzę, że jeśli ktoś chce się czymś podzielić, to się podzieli. A jeśli nie, to też jego prawo i nie powinniśmy wchodzić nikomu z butami w życie.
5. Przyjaciela poznaje się w biedzie
Co za piramidalna bzdura! Przyjaciela poznaje się po tym, jak znosi twój sukces. Tak naprawdę chętnych do pomocy lub poklepania po pleckach znajdzie się wbrew pozorom bardzo wielu. Ludzie to lubią, bo dzięki temu czują się lepsi. Istnieją relacje oparte na dysproporcji, w których jedna strona ma zawsze gorzej, więc druga może pocieszać i sama na tym tle czuć się lepiej. Weryfikacja takiej znajomości zwykle przychodzi w momencie, w którym zaczyna ci się lepiej powodzić.
Powiedzmy, że Zosia od liceum ma tego samego partnera, obecnie mają już dzieci, dom z ogródkiem i obrączki na serdecznych palcach. Jej przyjaciółka od szkolnej ławy, niech będzie, że Marysia, jakoś nigdy nie miała szczęścia do facetów i przez większość życia była sama. Zosia w tej relacji czuje się górą, bo może zawsze pocieszać i czuć się pomocna. A w głębi serca żywi krzepiące przekonanie, że jej się udało, że ma w życiu lepiej.
Nagle bang! – Marysia się zakochuje, wychodzi za mąż, rodzi dziecko i co na to Zosia? Zosia już nie może patrzeć z góry, nie może czuć się lepsza, więc zaczyna dogryzać, krytykować, wbijać szpilę, choć przecież powinna się cieszyć i trzymać kciuki. I tu przychodzi olśnienie, że to nie jest żadna przyjaźń. To jest patologiczna relacja, której należy się pozbyć.
Mówi się, że przyjaciół należy trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Ja to widzę inaczej – przyjaciół należy kochać i szanować, a wrogom należy życzyć jak najlepiej… jak najdalej od siebie.
Życzę Wam wyłącznie mądrych, dojrzałych przyjaźni!
Magda
Spodobał Ci się tekst? To podziel się z przyjaciółmi!
Do opowiedzenia o przyjaźni zaprosiła mnie w związku z wprowadzeniem na rynek nowej, ręcznie wykończonej kolekcji “Friendship”. PANDORA wspiera i zachęca kobiety do podejmowania działania i realizowania swoich pasji, a zobowiązanie do prowadzenia odpowiedzialnego biznesu wpisane jest w DNA marki od momentu jej powstania w 1982 roku.
Malwinie dziękuję za wszystkie uśmiechy i zdrowy dystans, a Maćkowi za zrobienie zdjęć – znajdziecie ich tutaj. Natomiast kawiarni Rosse Rosse dziękuję za możliwość wykonania sesji oraz za to, że sprzedają ciastka z mojego ulubionego Umamu i mogę się nimi opychać do nieprzytomności.
konkretnie i treściwie – właściwie z kazdym zdaniem zgadzam się w całości prócz jednego, że kobiety są silne. Cała reszta – czysta prawda. Myślę, że to przyjaźni się dojrzewa z czasem, a jej mocną częścią składową jest umiejętność bardzo wnikliwej obserwacji i wyciągania wniosków, szczególnie na początku. Mało kto bowiem potrafi słuchać a nie tylko słyszeć a jeszcze mniej rozumieć co do usłyszy. No i wolność – podstawa każdej relacji, w tym oczywiście przyjaźni. Of kors.
Mega plus za zdjęcia. Więcej, więcej Magdaleno 😛
Jeszcze jedna ważna rzecz, o której wiele osób zapomina i której nie ma w tekście. Przyjaciele nie powinni tylko klepać się po plecach, ale też krytykować, jeśli jest taka konieczność.To też jest rodzaj wspierania wbrew pozorom.
4 Responses
I to jak! 🙂
konkretnie i treściwie – właściwie z kazdym zdaniem zgadzam się w całości prócz jednego, że kobiety są silne. Cała reszta – czysta prawda. Myślę, że to przyjaźni się dojrzewa z czasem, a jej mocną częścią składową jest umiejętność bardzo wnikliwej obserwacji i wyciągania wniosków, szczególnie na początku. Mało kto bowiem potrafi słuchać a nie tylko słyszeć a jeszcze mniej rozumieć co do usłyszy. No i wolność – podstawa każdej relacji, w tym oczywiście przyjaźni. Of kors.
Mega plus za zdjęcia. Więcej, więcej Magdaleno 😛
Ja tam Was obydwie uwielbiam czytać <3
Jeszcze jedna ważna rzecz, o której wiele osób zapomina i której nie ma w tekście. Przyjaciele nie powinni tylko klepać się po plecach, ale też krytykować, jeśli jest taka konieczność.To też jest rodzaj wspierania wbrew pozorom.