Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

5 dni, 5 lunchy: Z57 /Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

O Z57 pisałam już wcześniej. Wpadałam do nich od czasu do czasu, ale w ostatnich miesiącach jakoś się nie składało. Nie mówiłam Wam, ale właściwie mają na koncie dziecko. Uprzedzając pytania – nie, nie ma w drodze małego Krytyczątka, ale obiecujemy, że będziemy informować na bieżąco. Taka sytuacja: kiedyś wysłałam przyjaciół do Z57, bo akurat mieli się po chwilowym rozstaniu godzić i szukali knajpy ze sprzyjającym klimatem. No i pogodzili się tak skutecznie, że niebawem rodzą.

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że moja karta stałego klienta Z57 z numerem 666 jest fajna, ale ten bobas powinien chyba dostać jeszcze fajniejszą. Ostatecznie to ich pierwsze dziecko, więc może 111?

Zaniedbałam Z57 w ostatnich miesiącach, bo nie da się wszędzie jadać regularnie i jeszcze szukać nowych miejsc. Duży błąd. Dzisiaj wpadłam na lunch, ale czytam, co mają w karcie i cieknie mi ślinka. Ossobuco z jelenia, duszone winniczki, panierowana grasica, wellington… Ja to wszystko chcę! No i nadal mają swoją wyczesana pavlovą.

Ale jestem obowiązkowa, więc zamiast zamówić połowę menu – zjadam zestaw lunchowy. Pierwsze danie to genialna bouillabaisse w trochę innym wydaniu. Ta jest gęstym kremem pomidorowo-rybnym, bardzo aromatycznym, podanym z blanszowanym szpinakiem i obowiązkowym w przypadku bouillabaisse sosem z szafranem. Ten sos to ciekawa sprawa, bo to raczej wariacja na temat klasycznego rouille i mocno zastanawia mnie konsystencja, której pochodzenia nie mogę rozpracować. A to ziemniaki. Taka niespodzianka. Nie lubię rybnej tak generalnie i ogólnie, ale czasem trafia się taka, która zmienia optykę. No i to jest właśnie ten przypadek. Ten talerz jest pełen umami i nim zdążę się obejrzeć jest już pusty. Zupa – petarda. Mam ochotę wylizać talerz, ale niestety siedzę w dość widocznym miejscu i tylko dlatego się powstrzymuję. Choć powoli dojrzewam do tego, by walić również takie konwenanse.

IMG_8652

Na drugie panierowany w panko okoń morski, polenta, duszony w całości pak choy, majonez ogórkowy i kropki srirachy. Znakomite danie. Ryba jest wilgotna i delikatna, panierka chrupiąca, polenta kremowa i udatnie doprawiona, a pak choy w tym wszystkim dość neutralny. Podoba mi się, że ostry sos jest obok i każdy może sobie podkręcić smak wedle własnych upodobań.

IMG_8655Lunche mają w stałej cenie 25 zł i trzeba im oddać, że to naprawdę ludzka kwota, zwłaszcza, że dania lunchowe trzymają fason tak samo, jak te z karty. Dobrze jest czasem przypomnieć sobie dlaczego lubi się niektóre miejsca bardziej od innych. W ogóle w tej lunchowej serii mam ogromne szczęście – póki co same mocarne piątki. Taki początek roku, to ja rozumiem!

pigs5

Magda

Info

www fb
ul. Zwycięzców 57, Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email
Kup moje książki
W pakietach taniej!
169,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 169,00 .

Add to cart
109,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 109,00 .

Add to cart
109,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 109,00 .

Add to cart

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz