Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

10 rzeczy, które restauracje muszą natychmiast przestać nam robić

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Trochę śmiesznie, a trochę wcale nie. Trochę sobie robię jaja, a trochę nie robię. Ale Wy jesteście mądrzy i będziecie od razu wiedzieli gdzie się śmiać, a gdzie nie.

1. Podawać jedzenie na płytach nagrobnych

O jakże ja ich nie szanuję, tych łupków zakichanych. Są niewygodne, szkaradne i w złym guście. Kojarzą się z pogrzebem, a nie jedzeniem. Nóż, nieopatrznie dociśnięty zbyt mocno, wydaje przykry, jęczący dźwięk z kategorii kredy na tablicy, a jedzenie prawie zawsze wygląda na nich jak truchło przed ostatnią drogą – żałobnie i smutno. Drodzy kucharze, czasem przyjaciele, wiem, że wielu z Was ma na swoim koncie niechlubną łupkową przygodę. Schowajcie te płyty nagrobne głęboko i po prostu zapomnijmy o sprawie.

2. Przyjmować zamówienie bez notesu

Fajnie, że wierzysz w swoją niezawodną pamięć, ale prawie zawsze coś pomylisz, więc weź ten notes w rękę i zanotuj co się do ciebie mówi. To nie jest takie trudne.

3. Dręczyć nas zbyt małymi stolikami

Menu degustacyjne z ośmiu dań, pieczywo, wino, woda, masło, sztućce, a miejsca masz na tym stoliczeńku na kawę i ciastko. Bożesz ty mój, ile to czasem wymaga ekwilibrystyki, żeby wszystko pomieścić. A jakie jest niewygodne! Do restauracji chodzę dla przyjemności, a nie po to, żeby ćwiczyć refleks i asekurować filiżankę.

4. Karmić krewetkami z gównem

Przewinienie ciężkiego kalibru i coś, czego szczerze nienawidzę całym moim kostropatym serduszkiem zrobionym z cebuli i bekonu. Kiedy na sałacie, pod różowym pancerzykiem, czerni się nitka przewodu pokarmowego, mam ochotę gryźć i szarpać rękę, która to wypuściła z kuchni. Mogę się pobawić sama, zdjąć chitynę (lub nie zdejmować, bo czasem jej nie ma, a gówno i tak jest), naciąć delikatnie grzbiet nożem i to usunąć. Niestety nie jestem w stanie usunąć z głowy wrażenia, że właśnie jem mięso z resztkami guana. To jak w tym dowcipie, w którym niesmak pozostał. Nie róbcie nam tego. NIGDY.

5. Serwować do pieczywa niesolone masło

Chcę czuć czystą, napełniającą usta śliną przyjemność. W restauracji chodzi o smak, o odrobinę rozpusty, o sól i masło. Świat bez soli i masła nie ma sensu. A bez solonego masła jeszcze bardziej. Naprawdę.

6. Chować przed nami sól i pieprz

Kim ty jesteś, bogiem? Fajnie, że wierzysz w siebie, ale może akurat dzisiaj mam PMS i muszę sobie wszystko przesolić, bo bez tego nie pamiętam, że mam PMS. Czasem czekanie na kontakt wzrokowy z kelnerem trwa wieczność, a drugą wieczność nim tę sól przyniesie. Dlaczego mam jeść zimne? Bo mam PMS?!!!!!1111 I może jeszcze jestem głupia?????!!!!!jedenjeden

7. Zabierać talerze zanim wszyscy zjedzą

To jest okropne i niestosowne. Zawsze wbija mnie w jakieś dziwne uczucie niezręczności, choć przecież nie ja ten talerz zabieram. Jeśli wiemy już, że dania serwuje się całemu stolikowi w jednym czasie, to przyjmijmy także do wiadomości, że puste talerze również sprząta się w jednym czasie. Ten czas jest wtedy, kiedy ostatnia osoba przy stole skończy jeść.

8. Olewać social media

Czasy się zmieniły, wszyscy wszystko sprawdzają najpierw na fejsie. Jak cię nie ma na fejsie, to nie istniejesz. Masz tam takie zakładki: menu, numer telefonu, adres. Wypełnij je, na miłość boską i aktualizuj na bieżąco! To nie jest rocket science. Pewnie chciałbyś mieć stabilny biznes, i żeby ludzie robili rezerwacje? Łatwiej by ci w życiu było, prawda? To może daj nam numer telefonu, który ktoś odbierze i przyjmie tę cholerną rezerwację!

9. Podawać tępe noże

Nóż to dla szefa kuchni jak przedłużenie, hm…, niech będzie, że kręgosłupa. Fetysz taki. Noże są święte do tego stopnia, że dotknięcie cudzego noża na kuchni to prawie zbrodnia. Taki dotyk boli całe życie. Gdyby istniał kodeks honorowy kucharzy, to numerem jeden na liście byłoby: „Spierdalaj od mojego noża”. Dokładnie tymi słowami. A nam dajecie tępe noże do steków…

10. Podawać rachunek zawsze tej osobie, która przypadkiem posiada jądra

Żyjemy w XXI wieku. Heeeloooł! Skąd wiesz kto kogo zaprasza? A może państwo zechcą zapłacić po połowie? Nie wprowadzaj niezręczności i połóż rachunek na środku. My sobie poradzimy.

Magda

foto: valueinvestasia.com

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email
Kup moje książki
W pakietach taniej!
169,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 169,00 .

Add to cart
109,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 109,00 .

Add to cart
109,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 109,00 .

Add to cart

8 Responses

  1. Zgadzam się prawie ze wszystkimi uwagami, szczególnie co do krewetek i za małych stolików. Drobny wyjątek, ale przy okazji może dzięki temu uzupełnię wiedzę: czy nie jest tak, że rachunek podaje się tej osobie, która o niego poprosiła? Osobiście często spotykam się z tym, że gdy jest z żoną w restauracji i poproszę o rachunek, to ja go dostaję, ale jeśli zrobi to żona, to kelner/kelnerka wręcza rachunek żonie.

    1. Jak najbardziej sie tu zgodze. Z mojego kelnerskiego doswiadczenia. rachunek podaje sie osobie, ktora o niego poprosila. Niemniej jednak, wszystko zalezy od indywidualnego stolika i dobry kelner powinien umiec odczytac sytuacje i adekwatnie postapic.

  2. Łupki to istotnie kompletna porażka. Tak, do Was mówię, Pod Nosem i Studio Twój Kucharz.

    Są niewygodne zarówno dla jedzącego, jak i kelnera.

    Kompletnym idiotyzmem jest podawanie na łupkach czegokolwiek, co ma sos. Raz mi tak podano bezę z dużą ilością sosu truskawkowego i zanim dobrnęłam do połowy, sos pod ciężarem własnym spłynął na stół. No dobra, niby nie mój problem, ale jedzenie przy stole up’olonym jak stół Kamila D. to jednak porażka.

    Obsługa też ma z tym problem – to jest cienkie i niewygodne, nie ma odstającego brzegu jak talerz, nie idzie ani wygodnie tego położyć, ani zabrać.

Dodaj komentarz