Kolekcjonuję takie patenty. Jedne są wyjątkowo sprytne, inne stosuję, bo tak wynika z mojego doświadczenia. Niektóre przywiozłam ze świata, a inne znam… z domu. Jak choćby ten z folią spożywczą. Bo jedna pęknięta w walizce butelka szamponu uczy więcej, niż tysiąc dobrych rad.
1. Każda godzina snu jest na wagę złota
Są ludzie, którzy zasypiają w każdych warunkach, każdej pozycji i każdych okolicznościach. Bardzo im tej umiejętności zazdroszczę, też bym tak chciała. Szczególnie długie loty chciałabym przesypiać snem sprawiedliwego, ale problem polega na tym, że muszę mieć ciemno i cicho. Dlatego zawsze mam w bagażu podręcznym zatyczki do uszu i maskę na oczy (to się tak nazywa? Maska?). Te drobiazgi nie zajmują wiele miejsca, ale są w stanie zapewnić nam dobry start w nowe miejsce. Naprawdę mało jest przyjemniejszych rzeczy, niż długi lot, który mija nie wiadomo kiedy i wypoczęte ciało gotowe na eksplorowanie nowego.
2. Poczciwa aspiryna
Może o apteczce w podróży napiszę osobny wpis, ale aspiryna musi być. Ma bowiem dwojakie zastosowanie, które pewnie wiele dziewczyn zaskoczy. Oczywiście bierze się ją na ból głowy, ale też przy problemach z krążeniem – przed długim lotem, bo rozrzedza krew (jeśli macie takie problemy i czeka Was wiele godzin w jednej pozycji, to skonsultujcie to ze swoim internistą), natomiast mało kto wie, że aspiryna robi jeszcze jedną rzecz. (Chwila napięcia…) Można z niej zrobić genialną maseczkę! Serio. Ja zwykle nie zabieram zbyt wielu kosmetyków, bo już wiem, że i tak większości nie użyję, ale maseczka z aspiryny to jest hit. Wystarczy 3-4 pigułki rozmoczyć w odrobinie wody i tak powstałą papkę nałożyć na twarz. Nie do końca sprawdzi się przy cerze naczynkowej, ale w innych wypadkach zadziała oczyszczająco, a zastosowana punktowo na wypryski w mgnieniu oka zrobi z nimi porządek.
3. Jednorazowe czepki pod prysznic
Zawsze zabieram je z hotelu i nie używam zgodnie z przeznaczeniem. Są małe, ważą nic, a ratują porządek w walizce. No bo tak – w podróż zabieramy wszystko czyste. Z podróży wracamy z wszystkim brudnym. Butami też. Kto zna nerwowe poszukiwania w trakcie pakowania JAKIEJKOLWIEK reklamówki – ręka do góry. A wiecie jak doskonale czepek kąpielowy sprawdza się jako osłonka na brudne buty? To jest patent genialny w swej prostocie!
4. Czyste i pachnące ciuchy są lepsze, niż brudne
Standardy się trochę zmieniły i zwykle w wynajętych mieszkaniach jest na stanie pralka. Ale rzadko płyn czy proszek do prania. Nie ma ani jednego powodu, żeby biec do sklepu po całe opakowanie detergentu, tylko po to, aby wyprać kilka sztuk bielizny i dwie koszulki. Dlatego warto pamiętać, by do kosmetyczki wrzucić jedną czy dwie kapsułki z płynem do prania. Najlepiej uniwersalnym, który nadaje się zarówno do tkanin białych, jak i kolorowych. Warunek ten spełniają nowe kapsułki Surf, które przy okazji nadają ciuchom naprawdę przyjemny, hawajski zapach na tyle intensywny, by cała walizka ładnie pachniała. Alternatywnie, w przypadku szybkiej ręcznej przepierki, kapsułkę można przekłuć i wykorzystać jej zawartość. Szczerze wątpię, aby ktokolwiek przelewał do mniejszej butelki płyn do prania i zabierał ze sobą. Kapsułki są git. A wiecie co to jest, kiedy po powrocie otwieracie walizkę i jej zawartość pachnie? To jest luksus.
5. Patent z zakrętkami i folią
To jest naturalne przedłużenie tematu czystych ciuchów. Każdy, komu choć raz strzeliła w walizce butelka z szamponem, odżywką czy innym balsamem wie, jaki to jest dramat. Serio, otwierasz i chce ci się płakać. A najsłabszym ogniwem zawsze jest zakrętka. I tu z pomocą przychodzi kawałek najzwyklejszej folii spożywczej – wystarczy umieścić ją na butelce i dopiero wtedy zakręcić nakrętkę. Nie wydostanie się nic, gwarantuję.
6. Klips do papieru jako przedmiot magiczny
To jest fajne. Oczywiście można nim spiąć np. kabelki i pewnie użyć na wiele różnych sposobów, ale można też zabezpieczyć nim maszynkę do golenia. Kto grzebiąc w kosmetyczce choć raz się zaciął w palec, ten wie, że maszynki są podstępne, mogą być źródłem cierpienia i przyczyną rozlewu krwi. A tego byśmy nie chcieli.
7. Garstka ryżu
Ten patent lata temu przywiozłam z Wysp Kanaryjskich. Zwykle zakładamy, że wszystko będzie dobrze. I zwykle mamy rację. Ale bywają wyjątki. Myślę, że jedną z gorszych rzeczy, jaka może nam się przytrafić jest choroba w podróży. A jeśli ktoś podróżuje sam, to naprawdę jest życiowa katastrofa. Bo może to być zatrucie takiego kalibru, że o własnych siłach nie jesteśmy w stanie ruszyć się do apteki. I wtedy na scenę wchodzi on, cały na biało – zwykły ryż. Wystarczy 2-3 łyżeczki suchego ryżu prosto z opakowania zalać szklanką wody, odstawić na kwadrans i wypić. Mdłości i inne nieprzyjemności mijają w mniej, niż dziesięć minut. Sprawdzone – działa. Dlatego jadąc w rejony, w których może nas spotkać… No wiecie – KLĄTWA, warto do kosmetyczki wrzucić mały woreczek ryżu. Bo jak już jest potrzeba, to nie ma czasu na bieganie do sklepu – trzeba mieć swój ratunek.
8. Zapasowy kabel do ładowania telefonu
Zawsze mam jeden i nawet go nie wyjmuję przy rozpakowywaniu walizki w domu. On sobie po prostu jest. Wiecie dlaczego? Ponieważ większość telewizorów w hotelach ma wejście USB. A wejście USB oznacza naładowany telefon, nawet jeśli zapomnieliśmy ładowarki/zepsuła się/nie mamy przejściówki, a napięcie w gniazdkach jest inne, niż w Europie. Trolololo.
9. Jedz bezpiecznie
Są miejca na świecie, które budzą pewne wątpliwości jeśli chodzi o czystość. Ustaliliśmy już, że chorowanie w podróży to nie jest najlepszy pomysł, więc warto być przezornym i wrzucić do bagażu wielorazowe sztućce. Na przykład w Azji dość często będziecie jeść wielorazowymi pałeczkami. Jeśli poczujecie opór, to sięgacie do plecaka po swój widelec i sprawa załatwiona.
10. Forsa typu zaskórniak
Może o patentach na chowanie pieniędzy i cennych przedmiotów napiszę Wam osobny wpis, bo jest ich całkiem sporo, ale kosmetyczka to dość powszechne miejsce na zadołowanie kilku srebrników, nieprawdaż? To nie jest żaden przejaw sprytu, wiele osób tak robi. Sprytne, to jest tak schować te pieniądze, żeby nawet skrupulatny złodziej nie pomyślał, że właśnie na nie patrzy. Bardzo fajnym i przy okazji zajmującym mało miejsca patentem jest opakowanie po szmince lub pomadce ochronnej. Wystarczy po jej zużyciu wyczyścić pozostały fragment (wiecie, w tej wysuwanej części), zwinąć kilka banknotów w rulon i zamknąć w opakowaniu po pomadce. Żodyn nie wpadnie, że tam jest kilkaset dolarów. ŻODYN!
Jeśli korzystacie z tego rodzaju sprytnych rozwiązań, to koniecznie się nimi podzielcie. Myślę, że wszyscy skorzystamy.
Udanych wojaży i żeby Wam się nigdy, przenigdy nie przydał ten ryż!