Pulled pork robi się z łopatki, a więc ani z najdroższego, ani najlepszego kawałka świni i z tego powodu może się wydawać nieciekawy. Ale tak nie jest. Rzadko bawię się w mięso, jeśli już to zazwyczaj albo je piekę albo… piekę. Tu mamy przypadek szczególny, bo wymagający aż dwunastu godzin w piekarniku.
Przepisów na pulled pork jest w internetach po kokardę, więc każdy wybierze coś, co będzie odpowiadało jego preferencjom smakowym. Poniżej moja wariacja.
Składniki:
łopatka wieprzowa w jednym kawałku (moja ważyła ok. 1,2 kg)
3 łyżki sosu sojowego
2 łyżki oliwy
2 łyżki oleju sezamowego
4 ząbki czosnku
1 duża cebula
pół chili z pestkami
5-7 kulek jałowca, lekko zmiażdżonych
pół małej laski cynamonu
2 gwiazdki anyżu
4 liście laurowe
6-7 kulek ziela angielskiego
1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej
pieprz
Dodatkowo:
3 średniej wielkości pomidory przekrojone na połówki
2 jabłka pokrojone na ćwiartki
Mięso odkładamy na bok, pomidory i jabłka będą nam potrzebne dopiero za kilka godzin.
Z wszystkich pozostałych składników przygotowujemy marynatę, uprzednio prażąc anyż na suchej patelni, krojąc cebulę na piórka, a chili i czosnek na plasterki. Mieszamy wszystkie składniki i wkładamy do marynaty mięso, starając się je dokładnie w niej obtoczyć. Przykrywamy folią aluminiową i odstawiamy na kilka godzin do lodówki, optymalnie na cały dzień, od czasu do czasu przewracając.
Teraz do naczynia żaroodpornego wykładamy pomidory i jabłka (potrzebne są do utrzymania wilgoci, jeśli upieczemy mięso bez tego, będzie suche), na nich kładziemy mięso i wlewamy marynatę z przyprawami. Wszystko szczelnie zawijamy folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 90 st. na 12 godzin. Moje piekło się nocą, ale jeśli nie macie zaufania do sprzętu kuchennego i wolicie raz na jakiś czas sprawdzać, to jest to idealny przepis na leniwy weekend – jedzenie robi się samo, wystarczy mu tylko pomachać przez szybkę.
Po upieczeniu mięsa pozwalamy mu odpocząć przez mniej więcej godzinę, następnie ujmujemy w nadobne rączęta dwa widelce i sprawnie rozrywamy na mniejsze kawałki idealnie miękkie, odchodzące od siebie włókna. Cały sekret polega na czasie i temperaturze pieczenia. A wykorzystać je można na kilka sposobów – na ciepło jako danie główne, na zimno do kanapek, czy jako mięsny wsad do domowego smalcu.