Wiecie, ja z wegańskimi zamiennikami może nie mam po przekątnej, ale też nie są w centrum mojego zainteresowania. To znaczy, że nasza relacja jest dość obojętna, choć z małymi przebłyskami ekscytacji. A jak coś wygląda jak szarpana łopatka wieprzowa, smakuje jak szarpana łopatka wieprzowa i zamiast piec to całą noc, robię na patelni w pół godziny, to nie będę stawiała oporu.
Bezpośrednią inspiracją do zrobienia tej potrawy był Kubuś, o którym ostatnio pisałam. Wiedziałam, że można z boczniaków zrobić udaną podróbkę pulled pork, ale oni przeszli samych siebie. Naprawdę w pierwszym odruchu myślałam, że jem mięso, a nie grzyby. I wtedy pomyślałam, że ja też tak chcę umieć. No i się nauczyłam. A teraz sprzedaję ten patent Wam za Wasze drogocenne lajki i udostępnienia, którymi – jak każdy influencer – zapłacę w gazowni za prąd.
Pulled pork z boczniaków – przepis
Składniki
– 250-300 g boczniaków
– 1 łyżeczka wędzonej papryki
– 1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej
– 1/2 (lub mniej, w zależności jak ostro lubicie) ostrej papryki
– 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
– 1/2 łyżeczki soli
– szczypta cynamonu
– 2 łyżki przecieru pomidorowego
– 1 płaska łyżeczka miodu (można użyć zamiennika, ja tym razem skorzystałam z melasy z granatów, ważne, żeby był słodki akcent)
– 1 średnia cebula
– 2 ząbki czosnku
– chlust oliwy
Wykonanie
Najpierw trzeba porwać boczniaki (nie uprowadzić, tylko na paseczki). Im paseczki cieńsze, tym lepiej.
Następnie w misce mieszamy paprykę słodką, wędzoną i ostrą oraz sól i cynamon. Tą mieszanką doprawiamy grzyby i dokładnie miąchamy, aby całe pokryły się przyprawami. I odstawiamy na bok.
Cebulę obieramy i kroimy w piórka. Na patelni rozgrzewamy oliwę i na średnim ogniu podsmażamy cebulę regularnie mieszając. Potrwa to kilka minut, aż cebula zmięknie i się zeszkli.
W tym czasie obieramy czosnek, kroimy na cienkie plasterki i dodajemy do zeszklonej cebuli. Gdy tylko poczujemy jego zapach – od razu dodajemy boczniaki. Cały czas na średnim ogniu lekko je podduszamy. Pamiętamy o mieszaniu!
Po kilku minutach dodajemy przecier pomidorowy i jeszcze chwilę dusimy. Na koniec zdejmujemy z ognia dodajemy kapkę miodu i dokładnie mieszamy. Próbujemy i jeśli jest za mało soli, to doprawiamy.
I to tyle.
Boczniaki można podać na toście zapieczone pod odrobiną sera, można jeść je ot tak, z miseczki, z pajdą chleba z masłem. Jakby nie było – będzie bardzo miło.
Jest to jedna z bardziej udanych podróbek mięsa, jakie kiedykolwiek jadłam.
Smacznego!
Magda
Spodobał Ci się przepis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz. Dziękuję!