Nie pomnę od jak dawna chciałam tu zjeść. I zawsze coś mi stawało na drodze. Ale jak się na coś uprę, to nie ma mocnych. Tym razem sprawę ułatwił nam weekend na Mierzei Wiślanej – pięknej, o pustych plażach, czasem zaczarowanej. Ale będącej też absolutną pustynią gastronomiczną.
Od pustyni do wspaniałego jedzenia dzieliło nas zaledwie czterdzieści minut. No, już mi nie uciekniesz, zajączku! Gothic Cafe rozlokowała się… na Zamku w Malborku. Wspaniałym, majestatycznym, zapierającym dech w piersiach zamku. Jeśli chcecie wejść bez biletu musicie zrobić rezerwację – wówczas ktoś z restauracji po Was wyjdzie. Ale niezależnie od wszystkiego polecam Wam rezerwację mieć, bo Gothic Cafe cieszy się sporym wzięciem.
Karmią jak diabły wcielone, nurzając się w masełku i wszelkich dobrociach, czerpiąc jednocześnie ze średniowiecznych receptur i zupełnie współczesnego targu. Niektóre rzeczy możecie zabrać do domu, jak na przykład pesto z pietruszki (przepyszne!) czy lekko solone masło z gorczycą. A gdybyście podróżowali pociągiem do Trójmiasta, to możecie wcześniej zadzwonić i na peronie w Malborku, wprost przez okno wagonu, odbierzecie uroczą błękitną przesyłkę z naleśnikami z owocami i butelką bąbelków, jeśli takie będzie Wasze życzenie. Mój Boże, jakie to wszystko dobre i godne!
Jeśli będziecie mieli taką możliwość i moce przerobowe, to zdecydujcie się na menu degustacyjne. Ja w połowie już płakałam, ale jadłam dalej. Jedynym przejawem kapitulacji było zrezygnowanie z jednego z dwóch deserów. Nie obiecam Wam, że zjecie dokładnie to samo, co my, ale spokojnie mogę obiecać, że zjecie fantastycznie. Na początek wjedzie pieczywo wszelakie – chrupiące, posypane czarnuszką, ale też delikatne jak chmurka bułeczki i cebularze. Tu już jest pierwsza trudność, bo ręka ucieka sama, a przecież trzeba zostawić miejsce w brzuchu na spektakl właściwy.
I tak oto pochłonęliśmy cudownie delikatnego śledzia marynowanego w maślance (zdjęcie główne), okraszonego nutą chrzanu, zaraz za nim pojawił się wędzony łosoś i absolutnie porywające pierogi z kurkami o cieście delikatnym jak tchnienie i godnym, wspaniale doprawionym nadzieniu.
A leniwe z kalafiorem w kilku stanach skupienia? Jakież to rozczulająco dobre, pełne masła i jakieś takie domowe, bliskie sercu. Przyznam, że tu już zaczęłam wciskać hamulec, bo cała krew odpłynęła mi do żołądka i byłam gotowa się kłócić, że stan wojenny był w ’89. Cóż, całym człowiekiem skupiłam się na trawieniu, do którego myślenie nie jest funkcją niezbędną.
A później jeszcze ten delikatny, gotowany w białych warzywach królik i na koniec, jak perła w koronie – szlachetne, wyrafinowane, niezbyt słodkie lody szafranowe z wodą różaną. Nikt takich nie podaje. TAK też nikt nie podaje. Jeśli będziecie mieli okazję ich spróbować, to koniecznie najpierw powąchajcie różę, a później kosztujcie lodów. To dopiero daje pełnię wrażeń, jakie z tego deseru można mieć.
Ta restauracja to ewenement, nie tylko ze względu na położenie, ale też na szacunek do historii i żywe nią zainteresowanie. W czasach, kiedy produkt dobrej jakości traci na korzyść “ładności” i “instagramowości” dań – oni wciąż dbają, by na talerze ich gości trafiały możliwie najlepsze produkty, możliwie lokalne, a zioła mają z własnego ogródka. Stara, dobra szkoła czasem – z racji zainteresowań szefa kuchni – z małym bliskowschodnim zakrętasem i dużą ilością doskonałego masełka.
Takie adresy nie wymydlą się nigdy.
Magda
Info
fb
ul. Starościńska 1, 82-200 Malbork (wejście od dziedzińca Zamku)
Szef kuchni: Bogdan Gałązka
Spodobało Ci się to miejsce? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli udostępnisz ten wpis. Dziękuję!