Nic nie trzeba robić, naprawdę, tematy pchają się same. Jest tyle głupot w internecie, że aż boli. A zweryfikowanie ich to są dwa kliknięcia. Ale nawet to jest za dużo dla polskich rekinów dziennikarstwa. Alkohol w stężeniu minimum 60% jest tu podstawowym składnikiem. NaTemat podało przepis, który zawiera maksymalnie 10-20% alkoholu. Ale jakby co, to można go zamienić na Amol. Tak że luz. Skronie sobie tym smarujcie.
A ludzie te głupoty udostępniają na potęgę. To nie ma prawa zadziałać i uważam, że publikowanie takich informacji może mieć bardzo nieprzyjemne skutki, dlatego celowo nie linkuję.
Gdyby na temat koronawirusa patrzeć tylko przez pryzmat różnego rodzaju publikacji, to mamy ogólną panikę. W sklepach wymiecione półki z płynami dezynfekującymi, z mydłem (i obyśmy ich tak używali, jak kupujemy, a pasażerowie komunikacji miejskiej będą wdzięczni!), z żywnością o długim terminie przydatności do spożycia. W zasadzie tyle się o tym mówi, że nawet niedźwiedzie w Bieszczadach powinny już wszystko robić łokciem.
A w praktyce środkiem działu z warzywami idzie typ i okichuje wszystko ile wlezie. A ja idę za nim i nie wierzę.
Dobra, do brzegu. WHO na swojej stronie podaje przepis na wykonanie płynu dezynfekującego domowym sposobem. Tylko tam są proporcje na 10 litrów. No, kąpać się w tym nie będziemy. W teorii jest to rozwiązanie dla słabo rozwiniętych regionów, w których dostęp do środków higienicznych jest ograniczony. W praktyce zajmie Wam to minutę. Ja miałam problem, żeby kupić kilka opakowań żelu dezynfekującego i pewnie nie jestem w tym osamotniona. A jakoś trudno mi nosić przy sobie umywalkę, więc…
Podstawowym składnikiem, tak jak wszystkich sklepowych płynów, jest alkohol o stężeniu 95-96%. Czyli na nasze potrzeby – spirytus. Już on sam byłby właściwie wystarczający, ale szczęśliwie pozostałe dwa składniki są dostępne powszechnie, więc użyjmy ich.
Sam spiritus na dłuższą metę wysuszy i podrażni skórę. Dla jej nawilżenia dodamy więc żel aloesowy (w formule WHO jest gliceryna, ale tu może być problem z dostępnością, stąd ten żel), a dla wzmocnienia działania nadtlenek wodoru w stężeniu 3%, czyli po prostu wodę utlenioną. Użyłam akurat tego żelu aloesowego, bo go mam, ma dobry skład i wiem, że jest powszechnie dostępny w opakowaniach różnej wielkości. Pro tip dla dziewczyn: możecie go mieszać w różnych proporcjach z ulubionym olejkiem i wieczorem nakładać na twarz. Robi cuda. O, ten:
Potrzebna nam będzie również wielorazowa butelka z pompką lub atomizerem. Takie buteleczki są dostępne w drogeriach, to po prostu opakowania podróżne na szampony, żele do mycia, etc.
Bardzo ważne jest, aby stężenie alkoholu nie spadło poniżej 60%, bo płyn nie będzie działać, więc trzymajcie się proporcji. I pamiętajcie, że jest to rozwiązanie w sytuacjach, kiedy nie macie możliwości dokładnego umycia rąk, a nie rozwiązanie zamiast mycia rąk.
Domowy płyn dezynfekujący – przepis
Składniki na 100 ml
– 75 ml alkoholu o stężeniu 95% (spirytusu)
– 20 ml żelu aloesowego
– 5 ml wody utlenionej
Opcjonalnie: 2-3 krople ulubionego olejku eterycznego dla ładnego zapachu
Wykonanie
Ilość składników można precyzyjnie odmierzyć strzykawką. Wszystkie składniki po kolei wlewamy do większego słoika, energicznie mieszamy i przelewamy do butelki, którą będziemy nosić przy sobie.
I tyle!
O zaleceniach WHO w sprawie koronawirusa pisałam szczegółowo tutaj.
Magda
Uważasz, że to przydatny wpis? To fajnie. Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!
Podobne wpisy
- Domowy napój izotoniczny – najlepsze nawodnienie w upały i po treningu
- Kalifornia, Arizona i Nevada na wdechu, czyli osiem dni, trzy stany, milion wrażeń
- Koronawirus – fakty i mity. Jak się chronić?
- Jak zużywać mniej plastiku i przestać być egoistycznym prosiakiem – 9 prostych sposobów
- 13 warzyw i owoców, które odrosną z resztek
- Domowy przecier pomidorowy – najszybszy przepis bez pasteryzowania