Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Płyn dezynfekujący, który naprawdę działa – jak go zrobić w domu z trzech prostych składników?

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Nic nie trzeba robić, naprawdę, tematy pchają się same. Jest tyle głupot w internecie, że aż boli. A zweryfikowanie ich to są dwa kliknięcia. Ale nawet to jest za dużo dla polskich rekinów dziennikarstwa. Alkohol w stężeniu minimum 60% jest tu podstawowym składnikiem. NaTemat podało przepis, który zawiera maksymalnie 10-20% alkoholu. Ale jakby co, to można go zamienić na Amol. Tak że luz. Skronie sobie tym smarujcie.

 

A ludzie te głupoty udostępniają na potęgę. To nie ma prawa zadziałać i uważam, że publikowanie takich informacji może mieć bardzo nieprzyjemne skutki, dlatego celowo nie linkuję.

Gdyby na temat koronawirusa patrzeć tylko przez pryzmat różnego rodzaju publikacji, to mamy ogólną panikę. W sklepach wymiecione półki z płynami dezynfekującymi, z mydłem (i obyśmy ich tak używali, jak kupujemy, a pasażerowie komunikacji miejskiej będą wdzięczni!), z żywnością o długim terminie przydatności do spożycia. W zasadzie tyle się o tym mówi, że nawet niedźwiedzie w Bieszczadach powinny już wszystko robić łokciem.

A w praktyce środkiem działu z warzywami idzie typ i okichuje wszystko ile wlezie. A ja idę za nim i nie wierzę.

Dobra, do brzegu. WHO na swojej stronie podaje przepis na wykonanie płynu dezynfekującego domowym sposobem. Tylko tam są proporcje na 10 litrów. No, kąpać się w tym nie będziemy. W teorii jest to rozwiązanie dla słabo rozwiniętych regionów, w których dostęp do środków higienicznych jest ograniczony. W praktyce zajmie Wam to minutę. Ja miałam problem, żeby kupić kilka opakowań żelu dezynfekującego i pewnie nie jestem w tym osamotniona. A jakoś trudno mi nosić przy sobie umywalkę, więc…

Podstawowym składnikiem, tak jak wszystkich sklepowych płynów, jest alkohol o stężeniu 95-96%. Czyli na nasze potrzeby – spirytus. Już on sam byłby właściwie wystarczający, ale szczęśliwie pozostałe dwa składniki są dostępne powszechnie, więc użyjmy ich.

Sam spiritus na dłuższą metę wysuszy i podrażni skórę. Dla jej nawilżenia dodamy więc żel aloesowy (w formule WHO jest gliceryna, ale tu może być problem z dostępnością, stąd ten żel), a dla wzmocnienia działania nadtlenek wodoru w stężeniu 3%, czyli po prostu wodę utlenioną. Użyłam akurat tego żelu aloesowego, bo go mam, ma dobry skład i wiem, że jest powszechnie dostępny w opakowaniach różnej wielkości. Pro tip dla dziewczyn: możecie go mieszać w różnych proporcjach z ulubionym olejkiem i wieczorem nakładać na twarz. Robi cuda. O, ten:

domowy płyn dezynfekujący

Potrzebna nam będzie również wielorazowa butelka z pompką lub atomizerem. Takie buteleczki są dostępne w drogeriach, to po prostu opakowania podróżne na szampony, żele do mycia, etc.

Bardzo ważne jest, aby stężenie alkoholu nie spadło poniżej 60%, bo płyn nie będzie działać, więc trzymajcie się proporcji. I pamiętajcie, że jest to rozwiązanie w sytuacjach, kiedy nie macie możliwości dokładnego umycia rąk, a nie rozwiązanie zamiast mycia rąk.

 

Domowy płyn dezynfekujący – przepis

domowy płyn dezynfekujący

 

Składniki na 100 ml

– 75 ml alkoholu o stężeniu 95% (spirytusu)
– 20 ml żelu aloesowego
– 5 ml wody utlenionej

Opcjonalnie: 2-3 krople ulubionego olejku eterycznego dla ładnego zapachu

Wykonanie

Ilość składników można precyzyjnie odmierzyć strzykawką. Wszystkie składniki po kolei wlewamy do większego słoika, energicznie mieszamy i przelewamy do butelki, którą będziemy nosić przy sobie.

I tyle!

O zaleceniach WHO w sprawie koronawirusa pisałam szczegółowo tutaj.

Magda

Uważasz, że to przydatny wpis? To fajnie. Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Dodaj komentarz