Mam przekonanie graniczące z pewnością, że każda z nas choć raz usłyszała taki tekst. Niby nic takiego. Niby taki żarcik. Takie nic. A od takich żarcików z obecnego szybko można zmienić się w byłego.
Nie wydawało mi się, aby to był temat, na którym pojadę sobie jak na łysej kobyle w ramach słodko-gorzkich, śmieszno-strasznych tekścików o wszelkiej maści stereotypach, które od czasu do czasu z nieskrywaną przyjemnością publikuję. A jednak. Istnieją bowiem dwie formy tego niezbyt mądrego zdania i dopiero niedawno to odkryłam. Stosowane są zamiennie w zależności od tego, czy miesiączka występuje, czy raczej nie ma takiej możliwości. Zachodzi tu więc tryb ciągły. I żeby nie było – to nie jest żaden feministyczny manifest. To są luźne spostrzeżenia.
Która od faceta choć raz usłyszała to tytułowe zdanie – ręka w górę. Ten głupi tekst może zasadniczo paść w różnych sytuacjach, na przykład kiedy za długo wybierasz ciastko w cukierni i ostatecznie bierzesz dwa (bo przecież nie możesz być normalną hedonistką, tylko ci się okres zbliża – logiczne), ale może też paść w sytuacji zapalnej, po której zostaną zgliszcza. Na przykład u progu kłótni, kiedy jeszcze w miarę składnie wyłuszczasz o co ci chodzi, bo to dla ciebie ważne i wiesz, że do mężczyzny trzeba wolno, wyraźnie i zdaniami, które zawierają nie więcej, niż jedno orzeczenie. Bo komunikacja jest przecież podstawą udanego związku, więc się napinasz i w imię ogólnej szczęśliwości zadajesz sobie ten trud, choć mogłabyś pierdolnąć zwyczajowego focha i niech kombinuje. Chcę powiedzieć, że czynisz pewien wysiłek, choć mogłabyś zabić. A on wtedy bang!: “Chyba ci się okres zbliża”. I uśmieszek numer siedem.
Miałam kiedyś takiego chłopaka, który wszelkie uwagi zbywał tym tekstem. Zgadnijcie gdzie teraz jest. Dokładnie – w przeszłości.
Gorzej, jak to zdanie padnie jak ci się rzeczywiście okres zbliża, dokładnie w tym momencie, kiedy jednocześnie chcesz kogoś udusić lub ewentualnie rzucić talerzem o ścianę, jeść czekoladę i przegryzać słonymi paluszkami. Wtedy to jest dla mężczny jednoznaczne z samozaoraniem. Szkoda, że tę wiedzę nabywają dopiero w wieku późnoprzedszkolnym, czyli koło czterdziestki. Czasem odrobina instynktu samozachowawczego ratuje życie. Serio, chłopaki.
Oczywiście możemy pójść dookoła i powiedzieć (jak wpaja nam się mniej więcej od podstawówki), że to ta legendarna niedojrzałość męska, co samo w sobie z miejsca działa jak usprawiedliwienie i tylko konstytuuje naszą pozycję opiekuńczej matki-idiotki swojego faceta. Ale ja jednak wolałabym, żeby padło słowo “lekceważenie”. W końcu jesteśmy dorośli.
Bo lekceważyć człowieka można na wiele sposobów.
Można na przykład lekceważąco ignorować. To moja ulubiona forma pastwienia się nad tymi, którzy na serio zaleźli mi za skórę. Niska szkodliwość społeczna czynu, a ile przestrzeni w życiu zapewnia! Podaję instrukcje: nie interesować się, nie reagować, olewać. Lekceważenie jest tożsame z brakiem szacunku. I tak z heheszkowania zrobił się ciężki kaliber, którym w istocie to niefortunne zdanie jest. Bo w jakiej pozycji stawia kobietę? Spieszę z odpowiedzią: ameby. Stawia ją w pozycji ameby, która nie ma łączności z bazą. I to naprawdę nie szkodzi, że ta oto dama w obszarze osiągnieć zawodowych przegania swojego misiaczka o cztery długości. Jej organizm produkuje hormony. Temat zamknięty.
W ciąży odkryłam alternatywną frazę, która znaczy dokładnie to samo. Ta fraza brzmi: “To przez hormony”. Wyobraźmy sobie taką sytuację: sklep ogrodniczy, dajmy na to. W nim para, ona w widocznej ciąży. Wybierają (dajmy na to) donice na taras. Wybór o tyle istotny, że będą się na nie gapić przez kilka najbliższych lat. Dlatego powinny pasować do miejsca, mebli, roślin i tak dalej. Pan z obsługi pomaga przekładać, bo duże i ciężkie, aż po długich debatach i wewnętrznej walce zapada decyzja – pięć tych granatowych i trzy białe. Wszyscy szczęśliwi, że koniec udręki, przyszły ojciec już zapycha na dwa wózki do kasy, pomocny pracownik z ulgą ociera pot z czoła… Wtem! Przypomina jej się, że na tym tarasie ma leżak w zupełnie innym odcieniu granatu, niż doniczki, które właśnie wybrała i że to no pasaran – będzie się gryzło, trzeba wziąć inne. No to zawrotka, zaczynamy zabawę od nowa, wszyscy sfrustrowani, bo już chcą mieć to z głowy i wtedy pan z obsługi, puszczając jednocześnie porozumiewawczo oko, rzuca do starego: “To przez hormony. He. He.”.
Nie, ty tępy ciulu, TO PRZEZ LEŻAK!
Tak więc moja droga – czy akurat masz miesiączkę, czy też nie, i tak na koniec to ty jesteś bezmyślną amebą, co wynika wprost z faktu, że twój organizm produkuje hormony. W przeciwieństwie do organizmów męskich – te hormonów nie produkują, gdyż mężczyźni to roboty. Co może tłumaczyć ich brak empatii oraz czasem godności osobistej.
Całe szczęście, że Kopernik też była kobietą.
Magda
Tekst powstał w ramach cyklu #KuUciesze, a wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest celowe oraz zamierzone.
Dziewczyno, kobieto, babo! Jeśli choć raz usłyszałaś takie hasło, to udostępnij ten tekst!