To był nasz drugi wybór, trochę wymuszony, ale okazuje się, że przysłowia mądrością narodu i nie ma tego złego.
Deia jest przyjemnym, małym miasteczkiem, przytulonym do stromego, skalistego zbocza, wpadającego wprost do morza. Tego dnia poszwendaliśmy się już nieco po wyspie i zapragnęliśmy tego co zawsze o tej porze. A zatem na kolację zjedliśmy co nastepuje:
Przyjemny, klasyczny majorkański starter, czyli grillowane pieczywo, ząbki czosnku do natarcia tegoż, salsę pomidorową i sól. Ot, taka hiszpańska wersja włoskiej bruschetty do samodzielnego montażu.
Krewetki w sosie pomidorowym ze śmietaną i tymiankiem, spełniające wszystkie pokładane w nich nadzieje dotyczące słodyczy pomidorów, delikatności mięsa i tego czegoś, co z kolei zawdzięczały ziołom.
To są dokładnie te smaki, które chcę czuć, siedząc na przytulnym, ukwieconym restauracyjnym tarasie, znajdującym się na przykład gdzieś w okolicach basenu Morza Śródziemnego. Tak, dokładnie te.
Wiem, że to nudne, ale ośmiornica była doskonała. Tak właśnie było. Lekko winna, wyjątkowo delikatna, właściwie rozpływająca się na języku. Do niej plastry pieczonych ziemniaków i marchewki, stanowiące dobre tło, bo ośmiornica bezwzględnie grała pierwsze skrzypce.
Nad zapieczonymi w sosie pomidorowym warzywami się nie rozpłynę, lecz oddam im honor i napiszę, że były całkiem smaczne. Myślę też, że każdy wegetarianin otrzymując coś podobnego w knajpie byłby zadowolony – bakłażan, cukinia, ziemniaki, pomidory – wszystkie bez wyjątku przygotowane jak należy, a więc nic nie było zbyt miękkie czy zbyt twarde, do tego bardzo aromatyczny, pachnący słońcem sos, dobra oliwa i właściwie czy jest sens pragnąć czegoś więcej?Ależ oczywiście! Małe, pieczone i bardzo smaczne kiełbaski zniknęły dość szybko, mimo że nie byliśmy już głodni. Rewelacyjnie przyprawione, będące gdzieś na granicy między “ostre” a “łagodne”, takie w sam raz.
Tu nie ma zbyt wiele medytacji nad formą, natomiast z pewnością sporo uwagi poświęcono jakości i to zwyczajnie czuć w smaku. Jeśli będziecie zwiedzać Majorkę, jest duże prawdopodobieństwo, że w końcu, choćby przejazem, zawitacie do Dei. Celujcie w kolację, warto.
Za to, co powyżej i napoje zapłaciliśmy ok. 50 euro.