Oberża pod Psem radzi sobie świetnie od lat. I nie ona sama jest odkryciem, bo odkryło ją wielu przede mną, ale kwaśnica, którą podają. O, Panie! Niebo się rozstępuje!
Bez przydługich wstępów – Oberżę zaatakowałyśmy we cztery. Cztery wymagające baby, które lubią jeść i byle czym się nie zadowalają. Trzy same karmią ludzi, no i ja. Oberża to stara drewniana chata i w porze obiadowej mają taki młyn, że kelnerki nie wiedzą, jak się nazywają. Ważna informacja – są otwarci cały rok. Kadzidłowo leży tylko kilka kilometrów od Mikołajek, więc warto wyskoczyć do nich na obiad. Bo w Mikołajkach, to wiecie – ciężki temat, jeśli chodzi o dobre jedzenie.
Do podziału zamawiamy kwiaty cukinii faszerowane fetą i usmażone w cieście podobnym do naleśnikowego (18 zł). Ciasto jest delikatne, podobnie jak jego zawartość, ale przyrumienione miejsca przyjemnie chrupią. Rozprawiamy się z nimi w minutę.
Później wjeżdżają zupy: fajna, kwaśna, taka prawdziwie domowa ogórkowa (8 zł), delikatna i esencjonalna kurkowa z uczciwą ilością grzybów (15 zł), kwaśny jak trzeba, stawiający na nogi żurek (10 zł) i ona – gwiazda tego posiłku: kwaśnica (10 zł). Kwaśnica wszystkim kojarzy się raczej z górami i chłodem, ta w menu opisana jest jako “kwaśnica mazurska” i rzeczywiście takiej jeszcze nie jadłam. Na talerzu nie ma kapusty, jest za to bulion na wodzie z kiszonej kapusty (domowej, a jakże?!). Kwaśny, że drży powieka, cudnie esencjonalny, z uczciwą ilością suszonych grzybów i przełamany dość niecodziennym dodatkiem, ale bardzo uzasadnionym: pierogami ruskimi. Pierogi łagodzą nieco intensywnie kwaśny smak zupy i razem z nią tworzą duet doskonały. Bez wątpienia jest to najlepsza kwaśnica, jaką jadłam w życiu. Pójdę dalej – gdyby zrobić nieco bardziej fikuśne pierożki, to ta kwaśnica przechodzi w najlepszych gwiazdkowych restauracjach i goście biją jej brawo na stojąco. Serio.
Następnie na naszym stole pojawia się karkówka z dzika z kopytkami i słodkimi, wyraźnymi w smaku buraczkami (38 zł), która jest strzałem w dziesiątkę. Mięso rozpływa się w ustach, jest cudnie delikatne i w esencjonalnym sosie. Kopytka lekko podsmażone na maśle, buraczki takie domowe… Tu jest jak u mamy!
Mamy jeszcze mielonego, któremu trudno odmówić smaku, choć jest lekko suchy. Nie żeby to była jakaś kolosalna wada, bez przesady. Wszystko, co trafiło na nasz stół zjadamy ze smakiem. Dużą przyjemnością są też niezbyt słodkie knedle ze śliwkami. Fajnie, że nie są przesłodzone, natomiast ciasto jest jak chmurka – po prostu znika w ustach.
Trochę zaskakuje nas ser panierowany podany z pomidorami (16 zł), bo spodziewałyśmy się takiego w czeskim klimacie, a okazuje się, że to kawałki fety. Gdyby odjąć nasze oczekiwania, to jest to naprawdę fajne danie, panierka miło chrupie, a jednoznaczną słoność sera znoszą pomidory.
Na koniec jeszcze cudnie podsmażony na chrupko naleśnik z kajmakiem i koktajl owocowy. Mam takie przemyślenie, że wszystkie te smaki kierują skojarzenia do domu rodzinnego. Albo jeszcze lepiej – do kuchni naszych babć. Oberża karmi cudnie – smacznie, uczciwie i domowo. Koniecznie wpadnijcie do nich na solidny obiad. W sekundę zapomnicie o mikołajskich kebabach. Co ciekawe – zjadłyśmy nieprzytomnie dużo, a brzuch miałam lekki. Znaczy produkt dobry. A to jest tak samo ważne, jak smak i umiejętności kucharza.
Magda
2 Responses
w Mikołajkach ciężko o dobre jedzenie? Faktem jest, że dużo knajpek wypada poniżej oczekiwań, ale restauracja Sielawa to klasyk, pół Polski jak jedzie do Mikolajek to tam je.
Chciałam ostatnio sprawdzić tę knajpę. Niestety nie było mi dane nic tam zjeść, bo właścicielka/menadżerka (?) naskoczyła na nas, że jak nie ma rezerwacji, to nic nie możemy zamówić. Na naszą odpowiedź, że przecież jest wolny stół (było nawet więcej wolnych miejsc), zaczęła właściwie krzyczeć, że nie są w stanie obsłużyć wszystkich miejsc (?!) i ona się tłumaczyć nie będzie. To podziękowaliśmy, przeprosiliśmy za chęć wydania pieniędzy w tej restauracji i poszliśmy. Niesmak pozostaje do dziś.