Zacznijmy od jasnego określenia co to znaczy “dobre faworki”. Otóż dobre faworki są bardzo delikatne i bardzo kruche, te najlepsze mają też spore bąble i w żadnym wypadku nie są tłuste. W niektórych regionach nazywane “chrustem” lub “chruścikami”, smażone są na głębokim tłuszczu i w cieście obowiązkowo powinien znaleźć się spirytus, choć niektórzy dodają wódki. Najlepsze są jeszcze tego samego dnia. Faworki kocham równie mocno, co pączki. I z tego miejsca czynię ukłon w stronę mojej babci, która zawsze pamiętała, żeby cały jeden półmisek zostawić dla mnie. I tylko dla mnie.
1. Lukullus
Chyba nie ma wielkiego zaskoczenia. Spośród wszystkich bodaj najbardziej delikatne i nie bez powodu pakowane właśnie tak. Są tak delikatne, że nawet przy ostrożnym wyjmowaniu z pudełka łatwo je połamać. To dobry znak. Nie są zbyt słodkie, ale za to mają te charakterystyczne dla dobrych faworków bąble. Są cudne. A poza tym nie od dziś wiadomo, że Lukullus to znakomite smaki i doskonałej jakości produkty. Bardzo polecam.
Gdzie?
wiele lokalizacji
2. Cieślikowski
Faworki od Cieślikowskiego polecaliście mi Wy i tych głosów było sporo. Pisaliście, że to smak, który pamiętacie z dzieciństwa. Ponieważ latałam jak kot z pęcherzem po całym mieście, żeby to wszystko kupić, to byłam uprzejma wystrzelić z domu bez śniadania. A Cieślikowski stanął mi na drodze jako pierwszy. Wzięłam więc na drogę eklerkę i… nie zjadłam nawet połowy. Polana nie czekoladą, tylko jakąś niezbyt smaczną papeladą najzwyczajniej mnie rozczarowała. Pomyślałam, że z tymi faworkami to będzie jakiś gruby przypał. A tymczasem nie – mieliście rację. Ich faworki naprawdę smakują, jak te z dzieciństwa. Są przyjemnie kruche, delikatne i bardzo smaczne.
Gdzie?
wiele lokalizacji
3. Stary Dom
Stary Dom zawsze trzyma poziom. Ich faworki są kruche i delikatne,choć smak mają dość charakterystyczny. Miejscami mogą wyglądać na przysmażone ciut za bardzo, ale tak nie jest. Podobnie jak wszystkie pozostałe nie są tłuste, lecz przyjemnie lekkie.
Gdzie?
ul. Puławska 104/106, 02-620 Warszawa
4. Słodki Słony
O dziwo poza pierwszą trójką, choć na co dzień Słodki jest w moim ścisłym topie warszawskich cukierni. Faworki, choć bardzo dobre, to jednak o cieście nie tak lekkim, jakby sobie człowiek wymarzył, może odrobinę zbyt zbitym. Są też najdroższe w całym zestawieniu, bo pudełko kosztuje aż 50 zł, więc wolałabym, gdyby nie były takie połamane. Po raz pierwszy jeśli chodzi o Słodki nawet ja przyznaję, że to trochę za drogo, a ja prawie nigdy nie mówię o dobrym jedzeniu, że jest za drogie. Wciąż jednak są to bardzo dobre, godne polecenia chruściki.
Gdzie?
ul. Mokotowska 45, 00-001 Warszawa
5. Cukier Puder
Cukier Puder poleciła mi Kasia, jedna z naszych kochanych moderatorek na Bandzie Hedonistów. Wiecie, to ta miła grupa na fejsie, w której nikt nikogo nie obrzuca błotem. O takich czytelników walczyłam! Niestety kolejny nabór dopiero za jakieś dwa miesiące, więc jeśli chcecie dołączyć, to zapraszam, ale chwilę to potrwa. Wróćmy jednak do adremu, jak mawiają puryści językowi. Faworki mają tu bardzo smaczne, kruchutkie, ale już bez tych mistrzowskich bąbli, które ma Lukullus. Do łapki porwałam też pączka z różą, który to pączek odznacza się bodaj najdelikatniejszym ciastem, jakiego dane mi było próbować, lecz w nadzieniu niezbyt czułam różę, za to dużo cukru owszem. Tak tylko mówię, że pączki w sumie też spoko.
Gdzie?
ul. Noakowskiego 10, 00-001 Warszawa
6. Aromat
Aromat zadowoli amatorów faworków o cieście nieco bardziej zbitym, zwartym, choć wciąż chrupiącym. Obiektywnie są zupełnie smaczne, ale nie bez powodu znalazły się na ostatnim miejscu, bo do lidera tej kategorii jeszcze sporo im brakuje. Tak naprawdę miałam nie rozróżniać kto jest lepszy, a kto gorszy, ale jak już spośród kilkunastu cukierni wyłoniłam swoich kandydatów do zestawienia, to okazało się, że nawet pomiędzy nimi są znaczące różnice. Dlatego tak.
Gdzie?
ul. Sienna 39, 00-119 Warszawa
Magda
Uważasz, że odwaliłam dobrą robotę? To nie bądź wiśnia i udostępnij! 🙂
3 Responses
Niestety, żadne faworki kupne, nawet z najlepszej cukierni mają się nijak do domowych faworków. Z prostego powodu, ponieważ muszą iść na kompromis dobrego smaku z produkcją hurtową oraz wymogami transportu. Dlatego zawsze piekę faworki sama. Nie zajmuje to wcale aż tak wiele czasu no i nieporównanie mniej kosztuje, przy tym jest okazją do spotkań towarzyskich. W tym roku umówiłam się na wspólne pieczenie i celebrowanie tłustego czwartku z siostrą i naszymi rodzinami. Bardzo polecam przepis z książki Nelly Rubinstein “Kuchnia Neli”. Zalety faworków domowych: są cienkie jak pergamin i kruche jak szczęście, bajecznie świeże, na prawdziwych skłądnikach dawanych szczodrą ręką: jajach, kremówce i smalcu.
Zapraszamy do Krakowa do naszej cukierni – ręcznie robione – suuper cienkie. Pakowne ręcznie – przedkładane pojedynczo bo super-kruche – rozpuszczają się w ustach <3
Zastanawia mnie czemu w tym zestawieniu nie ma adresu do mojej babci? 🙂