Chleba naszego powszedniego… Tak powinnam zacząć, bo Le Pain Quotidien to nic innego, jak właśnie “chleb powszedni”. Urocza nazwa dla równie uroczej śniadaniowni, choć to już właściwie instytucja, która rozrosła się do wielu adresów w różnych częściach świata. Dzisiaj będzie o tej w Brukseli. Niewielkiej, wypełnionej drewnem i chlebem dziupli, gdzie czas zwalnia. To pierwsze miejsce, w którym nie przeszkadzał mi social table. Z przyjemnością zaglądaliśmy do wszystkich słoików, które znalazły się w zasięgu naszych rąk, odkrywając coraz to nowe smaki i smaczki. Chyba wygrała domowa nutella, choć nadal nie mam pewności.
Z pewnością na szczególną uwagę zasługuje obsługa, która w to i tak spokojne miejsce wprowadza absolutny zen. Nie pamiętam, kiedy w jednym miejscu widziałam jednocześnie tyle emanujących doskonałym spokojem ludzi, i nie było to miejsce związane z żadną religią. I ten spokój się udziela. Wizyta w Le Pain Quotidien jest tak miękkim wejściem w dzień, jak wylądowanie w stercie puchowych poduszek.
Jasne, że można przyjść i kupić coś na wynos, ale po co? Daleko przyjemniej jest usiąść, miło spędzić czas z przyjaciółmi lub przy dobrym soku i kawie zrobić prasówkę.
Menu daje sporo możliwości: możemy zamówić coś, co dostępne jest tylko dzisiaj lub wybrać jakiś stały punkt programu, jak na przykład najprostsze śniadanie pod słońcem, złożone z bagietki, sera i szynki. Hm, może prosto, a z drugiej strony zazwyczaj najprostsze rzeczy są najlepsze, pod jednym jednakowoż warunkiem: składniki muszą być świetnej jakości. No, i tu są.
Z pewnością jednak nikt nie spojrzy na nas dziwnie, jeśli na śniadanie zamówimy zupę. To takie miejsce, w którym zagęszczenie ludzi świadomych na metr kwadratowy jest wyjątkowo wysokie. Jeśli poprosimy o danie bez glutenu, kelner będzie wiedział co to gluten i nie zapyta: “Czy w takim razie może być makaron?”.
Wpadła mi w oko ich książka kucharska, która okazała się być krynicą płynącą pomysłami na pasty do chleba, więc koniecznie musiała wrócić ze mną do domu. Rzeczywiście ma to odzwierciedlenie w sezonowo zmieniającym się menu. Do tego panuje zupełna dowolność wyboru pieczywa, więc każdy skonfiguruje sobie śniadanie takie, na jakie ma ochotę.
Na poniższym zdjęciu pyszna pasta jajeczna z kaparami, anchois i sosem ziołowym na domowym chlebie na zakwasie.
Le Pain Quotidien to przytulne, przyjazne i smaczne bistro, idealne na leniwy poranek. Pójdę o krok dalej i napiszę, że to jedno z tych miejsc, które sprzedaje nie tylko zdrowe, czyste, ekologiczne i do tego cieszące kubki smakowe jedzenie, ale też przy okazji pewien styl życia – wolniejszy, bardziej świadomy. Nie czułam tam, że to maketing, przyjęta linia lecz faktyczny stan umysłu, a to bardzo miłe. Dodając prosiątko za atmosferę wychodzi pięć.
Ceny: śniadanie dla jednej osoby z kawą, herbatą czy świeżym sokiem to ok. 10 eur.
Co do pierogów to polecam wybrać sie i przetestować w zapiecku pierożki, naprawdę pod tym kątem fajna opcja i spory wybór, przeważnie na pierogi wybieram się własnie do pierogarni bo w wielu ogólnych knajpach gdzie są, są nijakie.
Jedna odpowiedź
Co do pierogów to polecam wybrać sie i przetestować w zapiecku pierożki, naprawdę pod tym kątem fajna opcja i spory wybór, przeważnie na pierogi wybieram się własnie do pierogarni bo w wielu ogólnych knajpach gdzie są, są nijakie.