Kos ma wiele uroku. To relatywnie niewielka, kompaktowa wyspa, którą przyjemnie się zwiedza. Ja sprawdziłam ją w bojach przede wszystkim z Dzidziutkiem, bo całą zjeździliśmy we dwójkę i w konfiguracji rodzinnej okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Mieliście sporo pytań nie tylko o wyspę, ale też o hotel i podróżowanie w czasie korony. Poniżej postaram się zebrać wszystkie odpowiedzi i napisać Wam o miejscach, które najbardziej przypadły nam do gustu. Przewodnik jest jak zwykle całkowicie subiektywny, ale tuszę, że skoro tu jesteście, to gusta i guściki w jakimś stopniu nam się pokrywają.
Wiem, że wiele osób obawia się zagranicznych podróży w czasie korony i w pełni to rozumiem. Raz już miałam problemy z powrotem do domu i obowiązkową kwarantannę. Ponieważ jak co roku o tej porze podróżowałam z Dzidziutkiem, moim partnerem i jego córką, zdecydowałam się na dość spontaniczną współpracę i wyjazd z Itaką. To jest bardzo wygodne rozwiązanie chociażby ze względu na transfery z i na lotnisko (dzieci, wózek, walizki, podręczny, maskotka, butelka z wodą, wafelki, książeczki, niech mnie ktoś dobije), ale też dlatego, że biuro przypomina o koniecznych formalnościach, o których przeczytacie poniżej. Znam ich dość dobrze, swego czasu odwiedziłam z nimi konsekwentnie po kolei każdą z Wysp Kanaryjskich, więc czułam się bezpiecznie. No i na miejscu okazało się, że ich rezydent, Michał, wie o wyspie chyba więcej, niż miejscowi. Kiedy go poprosiłam o listę polecanych miejsc, to wiedziałam, że nie uda mi się zobaczyć nawet połowy z tego, co napisał.
Wasze pytania z FB i moje odpowiedzi
Lepiej z biurem czy na własną rękę?
Odpowiedź jest właściwie powyżej. Wiem aż za dobrze czym pachniał powrót po zamknięciu granic (możecie o tym ze szczegółami przeczytać tutaj) i nie miałam ochoty na powtórkę, zwłaszcza z dzieckiem na pokładzie. Biuro wydaje mi się znacznie bezpieczniejsze.
Czy były jakieś dodatkowe formalności?
Tak. Na tej stronie należało wypełnić formularz. Następnie na dobę przed podróżą na maila przyszedł kod QR, który należało okazać na lotnisku w Grecji. Itaka przesyła swoim podróżnym instrukcję i przypomina o konieczności wypełnienia tego formularza. Bez niego nie można wjechać do Grecji.
Jak wyglądają kwestie higieny i bezpieczeństwa?
Podobnie jak u nas – na otwartej przestrzeni nikt nie nosił maseczek, ale już w sklepach czy w hotelowym bufecie jak najbardziej. Do tego przy wejściu obowiązkowa dezynfekcja rąk. W hotelu ponadto każdy dostawał jednorazowe rękawiczki i dopiero wtedy mógł sobie nałożyć jedzenie.
Natomiast na lotnisku od wejścia, poprzez kontrolę bezpieczeństwa, lot, aż do wyjścia z lotniska w miejscu docelowym – maseczka. Dystans jest raczej fikcją.
Czy były wyrywkowe badania na COVID-19?
Tak. Po wylądowaniu na Kos były testy. Nie wybierali przypadkowych osób, raczej mieli już wcześniej ustaloną listę, bo w kolejce na test skierowali panią przede mną (a raczej jej kilkuletniego syna) i mnie, nie była to np. co dziesiąta osoba z kolejki. Test polega na smyraniu patyczkiem po języku, a o ewentualnym pozytywnym wyniku mają powiadamiać sms-em.
Jak z wypożyczalniami samochodów?
Bez problemu. Ja z Dzidziutkiem miałam z wypożyczalni Kosmos – super miła obsługa, samochód podstawiony pod hotel, a ostatniego dnia zostawiłam kluczyki w recepcji. Mój partner miał z wypożyczalni hotelowej i też wszystko gładko. Jeśli chodzi o dostępność fotelików i to czy są płatne dodatkowo – to zależy od wypożyczalni. Ważna uwaga: jeśli chcecie zjeżdżać z asfaltu (od razu podpowiadam, że chcecie), to musicie wziąć terenówkę. W przypadku samochodów osobowych ubezpieczenie pokrywa tylko poruszanie się po drogach asfaltowych.
Czy możesz mnie adoptować?
Niestety, aktualnie nie mam już wolnej sypialni. Ale jak coś się zmieni, to dam znać 😉
Było też sporo pytań o hotel, ciekawe miejsca i dobre restauracje. Ciekawe miejsca i hotel w tym oto wpisie, natomiast dobre restauracje w kolejnym.
Kos – co zobaczyć?
Trzeba Wam wiedzieć, że Kos jest wyspą Hipokratesa oraz że co kawałek traficie tu na jakieś ruiny. Mnie ruiny ekscytuja umiarkowanie, ale spokojnie sobie je wszystkie wygooglujecie. Ważna informacja jest taka, że wiele, jeśli nie większość, plaż na Kos jest żwirkowo-piaszczystych i warto zabrać ze sobą odpowiednie buty do wody.
Kos, ze względu na swoje położenie i historię jest trochę jak pudełko w pudełku, a w nim kolejne pudełko. Uważny obserwator odnajdzie tu nie tylko starożytną Grecję, ale również wpływy Włoskie czy orientalną nutkę – na przykład w restauracjach, które łączą w menu zarówno greckie, jak i tureckie klasyki. Warto się w tej różnorodności ciut zanurzyć.
Kos
Kos to fajne, portowe miasteczko i stolica wyspy jednocześnie. W porcie jest sporo łodzi rybackich, więc jeśli zdecydujecie się na apartament z kuchnią, a nie hotel, to tutaj kupicie świeże ryby. Idąc wzdłuż nabrzeża (morze po lewej stronie) bezbłędnie traficie na absolutnie uroczy placyk. Nie przegapcie po drodze bardzo charakterystycznego drzewa – to jest właśnie Drzewo Hipokratesa wymieniane we wszystkich przewodnikach jako obowiązkowa atrakcja. W pobliżu Kos jest też Lambi Beach – jedna z najbardziej znanych piaszczystych plaż na wyspie, z której roztacza się pyszny widok na pobliską Turcję.
W czasach normalności, czyli otwartych granic z Kos pływają promy do Turcji. W jedną stronę płynie się ok. godziny, więc jest to fajny pomysł na jednodniową wycieczkę.
Zia
Zia dla Kos jest tym, czym Oia dla Santorini. Położona wysoko w górach oferuje piękne, panoramiczne widoki. Wszędzie właściwie przeczytacie, że koniecznie należy się tu udać na zachód słońca. I tak, i nie. W kolejnym odcinku podrzucę Wam namiar na wspaniałą knajpę zawieszoną wysoko na klifie. Rekomenduję właśnie tam wybrać się na zachód słońca.
Zia natomiast jest tak naprawdę jedną uliczką, przy której znajduje się sporo sklepików dla turystów i kilka restauracji. Rzeczywiście widok jest stąd całkiem ładny i myślę, że aby nacieszyć się uroczą kameralnością tej wioski warto tu zajrzeć trochę wcześniej, bo na zachód słońca przyjeżdża mnóstwo turystów i po prostu robi się tłoczno.
Plaka Forest
Cudny piniowy lasek z mnóstwem pawi i… kotów. To miejsce bardzo mi się podobało. Gdy wjechaliśmy z Dzidziutkiem do lasu wyłączyłam klimatyzację, otworzyłam wszystkie okna i oboje jak w amoku sztachaliśmy się cudnym, sosnowym aromatem. Ponieważ jest tu mnóstwo cienia, temperatura też robi się przyjemniejsza, warto zaplanować mały piknik lub spacer. Pawie przechadzają się między drzewami, w ogóle nie boją ludzi, czasem między sobą tłuką, natomiast koty jak to koty – leżą lub jedzą. A my gapimy się jak urzeczeni.
Pyli
Pyli znane jest ze źródeł, typowej dla wyspy kamiennej zabudowy i tawern z takimi tarasami i widokami, że zapiera dech. Nie wiem na ile lubicie skupiać się na wybrzeżu, bo faktem jest, że przy temperaturze przekraczającej trzydzieści stopni pakowanie się gdzieś wąską dróżką pod górę wymaga amatora, ale choćby dla tych tawern i widoków warto.
Kardamena
Kardamena to centrum życia nocnego i szeroko pojęta imprezownia. Jeśli szukacie takich atrakcji, to tutaj je znajdziecie. My z Dzidziutkiem nie szukaliśmy klubów, ale w Kardamenie znaleźliśmy kilka fajnych sklepików z lokalnym rękodziełem, a to już jest coś. Jest tu niezła, szeroka plaża, mnóstwo barów i knajpek i sporo się dzieje.
Antimachia
Miejsce ją zaplanowaną gdzieś przy okazji. Jej największą atrakcją jest typowy lokalny dom, w którym jest muzeum i można sobie obejrzeć od środka i typowy dla wyspy wiatrak. Wszystko dostępne z jednego parkingu, łącznie zwiedzania na maksymalnie pół godziny. Ale ładnie.
Mastichari
Mastichari (i Kefalos opisane poniżej) podobały mi się najbardziej. Gdybym miała wynająć jakieś przyjemne mieszkanko, to prawdopodobnie padłoby właśnie na Mastichari, bo jest takie idealnie w sam raz. Jest tu w sam raz knajpek i barów, jest w sam raz szeroka, piękna plaża, jest port w sam raz umiarkowanie duży, ale bez przesady, a z drugiej strony miasteczko daje wrażenie kameralności. Czyli jest tak akurat.
Kefalos
Ach, Kefalos jest urocze! Położone dość wysoko, górujące nad błękitnym morzem, oferuje wyjątkowy klimat. Wąskie, kamienne uliczki, małe rodzinne tawerny, ich właściciele zaczepiający przyjaźnie i zapraszający na ucztę. Samo miasteczko kiedyś było stolicą wyspy i nie pomylcie go z częścią położoną tuż przy plaży, bo ta pozbawiona jest kompletnie uroku.
Jednak na samą plażę przyciągnie Was z pewnością słynna…
Wysepka Kastri
Jest czymś w rodzaju wizytówki Kos, znajdziecie ją na pocztówkach i w przewodnikach. Jest na niej malutki kościółek i możecie do niej dotrzeć wpław lub wynająć na plaży rowerek wodny. Warto, bo legenda mówi, że trzykrotne uderzenie w dzwon anuluje wszystkie grzechy. Znam takich, co powinni popłynąć na Kastri ze sto razy. Niech im życie lekkim będzie jak najdalej od nas.
W ogóle ta część wyspy podobała mi się najbardziej. Gdy miniecie Kefalos i pojedziecie dalej w góry, znajdziecie się w zupełnie innym świecie. Tu krajobraz jest bardziej surowy i… szorstki (wiecie co chcę powiedzieć?). Miałam wrażenie, że ten fragment wyspy jest po prostu najbardziej dziki. I cudny. A ruszyć dalej warto, aby dotrzeć do…
Agios Theologos Beach
Moje wybory i upodobania nie są do końca oczywiste, bo to nie jest szeroka plaża o piasku białym jak mąka. Jest raczej niewielka, jest na niej raptem kilka kolorowych parasoli, do tego nieźle tu wieje i są fale (kto lubi polatać na kicie?). Ale ma w sobie coś. Naprawdę. Warto wybrać się dalej kamienistą drogą, bo co kawałek widoki z klifu zapierają dech. Do tego nad plażą góruje fenomenalna knajpa, która zafundowała mi jeden z najlepszych posiłków podczas tego wyjazdu. Ale o tym w kolejnym wpisie.
Magic Beach
I znów taki przypadek jak wyżej – na klifie knajpeczka, na dole plażyczka. I nic więcej. Jedna i druga genialna. Zarówno tutaj jak i powyżej warto zaplanować sobie całodzienne plażowanie. Obiecuję, że z głodu nie zginiecie. A na zachód słońca wybierzcie właśnie to miejsce. Będziecie zachwyceni nie tylko zachodem słońca, obiecuję.
Gorące źródła Paralia…
…nocą. To jedyna rzecz, której nie zrobiłam, choć chciałam i teraz trochę żałuję. Mogłam tam oczywiście pojechać w dzień, ale przy sierpniowych temperaturach taplanie się w gorącej wodzie (choćby i nawet mieszała się z chłodniejszą wodą morską) to jest średni pomysł. Z kolei wypad nocą, który jest podobno bardzo wyjątkowym przeżyciem, nie wchodził tym razem w grę ze względu na progeniturę. Proszę, odbijcie to za mnie!
I jeszcze trochę Kos…
Przed wyjazdem ktoś powiedział, że na Kos nic nie ma.
Cóż… POLEMIZOWAŁABYM 😉
Magda
Spodobał Ci się wpis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję w imieniu własnym i Dzidziutka, który w takim samym stopniu jak ja przyczynił się do jego powstania. No, prawie 😉