O jakież się rozpętało piekiełko, bo Bosacka raz w swojej przeszło dwudziestoletniej karierze telewizyjnej zareklamowała produkt. Aż ją z roboty wyrzucili! Czekaj, Stefan, chwilunia. Wykonajmy wysiłek i przeprowadźmy proces myślowy.
Sprawa nie jest aż tak świeża i nawet miałam pomysł, aby o niej napisać, ale uznałam, że to ten sam przypadek, co Makłowicz, o którym pisałam tutaj. Jako Wiedźma Ple Ple przepowiedziałam, że zaraz dostanie konkurencyjną propozycję i nic się nie stało, bo Polska Makłowicza kocha. I miałam rację. I z Bosacką będzie tak samo, bo Bosacką Polska kocha. Tak samo, jak Makłowicza.
Ja Kaśkę znam. Oczywiście ktoś może mi zarzucić, że w związku z tym ten tekst jest tendencyjny. Ale gdybym się takich zarzutów bała, to bym o tym nie wspomniała. Logiczne, baranki boże. Piszę o tym dlatego, że dużo z Kaśką gadałam o reklamach i jej wątpliwościach. Głównie o jej wątpliwościach. A ponieważ ją znam, to wiem jakie ma zasady. Co więcej, ostatnio kupiłam dwa kosmetyki z firmy, o którą się sprawa rozbija, tylko dlatego, że reklamuje je Kaśka. Oba są rewelacyjne. Szok, nie? No właśnie nie.
Żeby pojąć kuriozalność sytuacji trzeba Wam wiedzieć jak wyglądają zarobki w telewizji. W każdej jednej. Otóż – z kilkoma drobnymi wyjątkami – zarobki w telewizji wcale nie należą do najwyższych. Manager wyższego szczebla zarabia lepiej, niż pogodynka, gwarantuję Wam. Bo telewizja rozmawia z pozycji siły, telewizja daje rozpoznawalność, czyli robi człowiekowi “gębę”. Znaną gębę. I wychodzi z założenia, że z takim kapitałem poradzi sobie sam zarabiając właśnie na reklamach, prowadzeniu eventów i innych chałturach. Tak jest skonstruowany ten świat, choć może się wydawać, że telewizyjne gęby opływają w luksusy. Może i niektóre opływają, ale na te luksusy zarabiają gdzie indziej.
No więc Bosacką wywalili z roboty, choć posiadła ten wyjątkowo rzadki dar przykuwania odbiorcy do odbiornika, bo – uwaga – zrobiła to, co wszyscy inni. Skoro wiemy już, że wszystkie telewizyjne gęby coś reklamują i nikt nie ma z tym problemu – na billboardach, na instagramach, gdzie się tylko da idzie reklama, a u Bosackiej nigdy żadnych reklam nie było, to czemu tak niesprawiedliwie i wilczy bilet już po pierwszej nutce?…
Sprawa wydawała mi się mało logiczna, bo to nic takiego, naturalne kremy i inne mazidła, na bloga!, telewizyjne gęby reklamują wszystko, co wpadnie. A Bosacką wywalili za krem, SERIO?!
No więc czekałam. Nawet nie pytałam Kaśki o co chodzi, po prostu po cichu jej kibicowałam, bo wiem, że to jest porządny człowiek. WTEM! Sprawa się wyjaśniła. Na portalu Wirtualne Media pojawił się artykuł, który wyjaśnia absolutnie wszystko. Nawet nie trzeba być specjalnie bystrym, żeby zrozumieć o co chodzi. Otóż – uwaga – streszczam: Bosacka odwiedziła firmę X, gdzie nagrywała jeden z odcinków swojego programu. Kilka miesięcy później zaczęła tę firmę reklamować. I bach – zwolnienie. A z przytoczonego wyżej artykułu dowiadujemy się, że do Rady Etyki Mediów wpłynęła skarga od… konkurencyjnej firmy, że Bosacka złamała zasadę obiektywizmu, uczciwości i pierwszeństwa odbiorcy. Oraz że sugerowała, że SLES jest szkodliwe, co – uwaga, trzymajcie się stołków – wprowadza odbiorcę w błąd! A Rada Etyki Mediów się z tym zgodziła.
No to ja Wam powiem jak jest naprawdę. Nie dlatego, że Kaśkę znam, bo ona nawet nie wie, że piszę ten tekst o północy, kiedy powinnam się wyspać, bo jutro rano mam nagranie dla Kuchni+, tylko dlatego, że wiem jak działają te mechanizmy i mam ochotę to wreszcie napisać.
Otóż: obstawiam, i zaraz Wam w bardzo logiczny sposób wyłożę dlaczego tak właśnie obstawiam, że Bosacka była w fabryce firmy X podczas kręcenia kolejnego odcinka swojego programu, zobaczyła jak wygląda proces produkcji i jak jej po kilku miesiącach zaproponowali współpracę, to ją przyjęła, bo uznała organoleptycznie i oczoleptycznie, że robią dobre rzeczy. Ja, po przeczytaniu etykiet i składu, też tak uznałam, a nikt mi za to nie zapłacił. Mogła? Mogła. Mogłam? Mogłam. Nie widzę problemu, doprawdy.
Zarzut jest o tyle nielogiczny, że nie zgadza się chronologia. Bo gdyby najpierw reklamowała firmę X, a później, w trakcie trwania kontraktu reklamowego, upchnęła ją w swoim programie, to pełna zgoda. Tyle tylko, że tu było dokładnie odwrotnie – program był kręcony w listopadzie 2018 roku, emisja w marcu 2019, a reklama jest latem 2019, więc nie bardzo rozumiem wobec kogo była nieuczciwa. A, nie, wiem! Wobec nikogo i niczego.
Też miałam sytuacje, w których zobaczyłam jak wygląda proces produkcji, zobaczyłam wszystko od zaplecza, dbałość o każdy aspekt i weszłam we współpracę ręcząc, że to są dobre rzeczy. Tak było przy Light Boxie, tak było przy Galu i wielu innych. Bo ja tam byłam. Bo widziałam. Bo wiem na pewno. I jestem przekonana, że to jest dokładnie ten sam przypadek. Właśnie dlatego, że ją znam.
Co do SLES i SLS – wiadomo, że to nie jest do końca dobre dla skóry, wiadomo też, że w cienkich warstwach, np. w okolicach oczu, SLES jest wykrywalne nawet do pięciu dni po użyciu (serio chcemy to na sobie nosić?), wiadomo, że wysusza skórę i działa na nią drażniąco, a dzieci i osoby o wrażliwej skórze powinny unikać detergentów zawierających ten składnik. SLES jest głównym składnikiem tanich mydeł czy szamponów, bo doskonale się pieni, więc daje wrażenie, że produkt jest super wydajny. A prawda jest taka, że aby mydło dobrze myło nie musi się pienić prawie wcale, ale nie jest to wiedza powszechna. Na opakowaniach oznaczony jest jako Sodium Laureth Sulfate (SLES) lub Sodium Lauryl Sulfate (SLS), a im wyżej jest w składzie, tym jest go w butelce więcej. Warto też zauważyć, że jest to tani składnik, jako surowiec jest substancją żrącą i drażniącą, a w formie rozcieńczonej drażniącą dla oczu i skóry.
Produkty wolne od SLES są bardzo jasno oznaczone i brak SLES w składzie jest powodem do dumy. Takich produktów się szuka. A tu Bosackiej zarzucono, że “sugeruje”, że produkty zawierające SLES są szkodliwe. No nie wiem, ale jak tych składników ludzie czytający etykiety unikają, to MOŻE SĄ? Przemyśl to, Stefan.
Generalnie Bosacką z roboty wywalili za to, co robią wszyscy i w czym nie ma nic złego. Czyli za nic. Witajcie w Polsce.
I ja to już tak zostawię pod rozwagę czytających, gdyż wierzę w Waszą inteligencję.
Magda
Podaj dalej. Po prostu podaj, bo ręce opodają.