Nie napiszę, że Katania to najpiękniejsze miasto, jakie widziałam w życiu. Ale nie napiszę też, że najbrzydsze. Powiedziałabym, że środek skali. Natomiast jest jedna rzecz, dla której warto o Katanię zahaczyć będąc na Sycylii. Tym czymś jest wieczór pod parasolkami przy targu rybnym. Spokojnie, wieczorem już nie śmierdzi.
Tak się złożyło, że spędziłam w Katanii dwa dni i dwa wieczory, choć ten drugi nie z wyboru lecz konieczności. Ot – przełożyli mi lot. Te dwa radosne doświadczenia dzielił tydzień, więc będę miała dwa noclegi do polecenia, ale to na końcu wpisu.
Spokojnie możecie się skupić na centrum, bo plaża jest tu z tych “fujka”, a centrum to via Etnea (tak, przy dobrej przejrzystości powietrza widać Etnę), która przecina kilka większych placów, znajdziecie tu także sklepy, kilka kościołów, do których warto zajrzeć i takie instytucje jak Uniwesytet. Każda z tych instytucji posiada dziedziniec, na który swobodnie można wejść w poszukiwaniu cienia, ciszy lub innych przyjemnych doznań.
Takich jak ciekawa architektura. A o czym pomyśleliście?
Uwaga jednak na kieszonkowców, Katania nie należy do najbezpieczniejszych miast na świecie. Ale też nie należy do najniebezpieczniejszych, więc bez spazmów.
Rekomenduję zacząć spacer “od góry”, czyli od strony parku Villa Bellini. W pobliżu znajduje się też Ogród Botaniczny (Orto Botanico dell’Università di Catania). Może być tłoczno, bo wszyscy szukają cienia, ale jest pięknie. Później, poruszając się spacerkiem w stronę wybrzeża, traficie na ruiny (częściowo odsłonięte) Anfiteatro Romano di Catania – największego amfiteatru na Sycylii. Ciekawostka: miały się tam odbywać inscenizacje bitew morskich, a amfiteatr napełniano wodą używając do tego celu akweduktu. Mieli rozmach!
Dalej mamy Piazza Stesicoro z pomnikiem Vincenzo Belliniego otoczony pięknymi palazzo jak wianuszkiem i zaraz jest barokowa Basilica della Collegiata. Później jest już z górki: obszerny Piazza Università – tu bardzo rekomenduję wejść na dziedziniec Uniwersytetu, bo nie ma tam nikogo, za to jest przepiękna mozaika. Dalej wąski przesmyk (nie siadajcie w tej knajpie, jest słaba) i wchodzimy na pocztówkowy Piazza del Duomo.
Tutaj prawie kończymy spacer. Piazza del Duomo jest pięknym placem, wieczorem tętni życiem, a na środku znajdziecie… słonia. I elo, czemu nie? I teraz tak: na wyspie żyły kiedyś słonie karłowate, więc to zaczyna nabierać sensu. Rekomenduję myszkować w okolicach via Etnea w poszukiwaniu słoni, bo jest ich tu znacznie więcej, wręcz możecie sobie z tego tematu zrobić motyw przewodni spaceru. Słoń na Piazza del Duomo został wykuty w wulkanicznej skale i jest zwrócony w stronę dość spektakularnej Katedry św. Agaty.
Jeśli pójdziecie przez Piazza del Duomo prosto, to przejdziecie przez Puerta Uzeda. Nie róbcie tego, nic tam nie ma, tylko smród i brud. Odbijcie po skosie w prawo. Będzie tam Fontanna dell’Amenano. Ładna bardzo, a zasilana przez rzekę, która płynie pod miastem. Zróbcie sobie okolicznościową fotkę i odbijcie dalej w prawo.
Dotarliście na miejsce. Za dnia jest tu targ rybny i jeśli jeszcze śmierdzi, to przyszliście za wcześnie, cofnijcie się na Piazza del Duomo na aperitivo. Jeśli już nie śmierdzi, to po kamiennym bruku spłynęło dość wody zmywając co zbędne do studzienek. I to jest moment, w którym należy zaatakować.
Najpierw atakujecie Sirocco – trochę barek, trochę street food. Wszystko z ryb i o rybach, większość smażona na głębokim tłuszczu. Przepyszne rzeczy! A rybne krokiety z sepią nawet wybitne. To jest pierwszy przystanek, nie tak znowu wygodny, bo krzesła wysokie i stoliki chybotliwe, ale w sam raz, aby zaspokoić pierwszy głód w miejscu, o którym napisały wszystkie lokalne media jako o objawieniu.
A dalej płynnie przechodzicie pod parasolkami na niewielki placyk, przy którym stoi skromy kościółek. Ten placyk zaraz zapełni się ludźmi i wszystkie stoliki będą zajęte. Wybieracie miejsce o nazwie Pizcaria i tam się bunkrujecie. Zamawiacie jeden aperol, drugi aperol, potem znakomitą pizzę w stylu neapolitańskim i rozkoszujecie się tym cudownym eklektyzmem, który funduje Wam mocny bit przetaczający się przez placyk i dzwony bijące w skromnym kościółku. Jednocześnie.
Tak, to tylko wyspiarze potrafią.
Katania? W sumie polecam!
Spałam natomiast w dwóch miejscach, proszę sobie wybrać co komu bardziej pasuje.
Tu rezerwowałam z wyprzedzeniem, więc mogłam pogrymasić. Wygodne, przestronne, czyściutkie i świeżo odnowione pokoje. Bardzo wygodne łóżko. Świetna lokalizacja między dwoma głównymi placami w ścisłym centrum. Przemili właściciele, bardzo pomocni i frontem do klienta, chętnie podpowiadają gdzie zjeść i co zobaczyć. Jest mały balkon, ale z widokiem na wąską uliczkę, co teoretycznie może być minusem, ale plus jest taki, że mimo lokalizacji przy najważniejszych atrakcjach – wieczorem jest cicho i można się wyspać. Bardzo polecam.
Tu rezerwowałam z dnia na dzień, gdy dowiedziałam się, że mój lot jest przełożony. Większość fajnych miejsc w centrum była zajęta, a mnie zależało na dobrej lokalizacji, żebym mogła pójść na kolację i się wyspać przed porannym lotem. Na zdjęciach wygląda znacznie lepiej, ale w rzeczywistości pokój był stary i mocno zmęczony, ale za to widok z balkonu na Piazza dell Duomo zapierał dech. Bez cienia wątpliwości najlepsza lokalizacja w mieście. Na plus również to, że w tamtym momencie na Sycylii był kompletny chaos z powodu pożarów i nie mogli mi wydzwonić taksówki, więc rano czekał na mnie absolutnie przemiły dziadziuś, który zawiózł mnie na lotnisko prywatnym samochodem. Taniej, niż taksówka. Nadal nie wiem jak miał na imię, porozumiewaliśmy się na migi.
I to tyle. Nie namawiam na siłę, ale spokojnie możecie wpaść do Katanii na spacer i fajną kolację.
Magda
Spodobał Ci się wpis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz. Dziękuję!