ul. Hoża 42, Warszawa
To nie będzie długi wpis, bo i lokal maleńki, i menu krótkie. Jak już kiedyś wspomniałam w Warszawie ciężko o dobre frytki, ba!, większość frytkowni serwuje zwykłe, pardon le mot, gówno i przestańmy się czarować, że jest inaczej.
We Friterie spotkało mnie miłe zaskoczenie – frytki mają spory potencjał, choć nie są zrobione z najlepszej do tego celu odmiany ziemniaków (podpowiedź – ziemniaki na frytki powinny być żółte, po listę odpowiednich odmian odsyłam do wujka googla). Ok, złóżmy to na karb pory roku i faktu, że lokal otworzył się stosunkowo niedawno. Być może jesienią znajdą dobrego dostawcę, który zabezpieczy im tyły na całą zimę. Dużym plusem jest to, że są to frytki ze świeżych ziemniaków i byłby naprawdę pyszne, gdyby nie ta mała skucha z odmianą.
Trudno mi powiedzieć cokolwiek o sosach, ponieważ rzadko je zamawiam, a jeśli już, to zazwyczaj zmiata je mój towarzysz.
Zamówiliśmy też hamburgera, który okazał się być bardzo dobrym z małym ale. Znajdziemy w nim sporo warzyw, co lubię, całkiem dobrą bułkę i naprawdę świeżą wołowinę rasy Angus. Wszystko byłoby naprawdę pierwsza klasa, gdyby do mięsa dodano choć trochę przypraw. To nie kuchnia serwująca posiłki pacjentom intensywnej terapii – sól, pieprz czy gałka muszkatołowa są tym, co naprawdę poprawia smak. A z drugiej strony zapytano nas o wrażenia, którymi się uczciwie podzieliliśmy, więc jest szansa, że się poprawią.
Sam lokal ma sporo uroku, obsługa jest bardzo miła i sympatyczna, choć kiedy zorientowano się, że robimy zdjęcia, czyli jesteśmy, a tfu, na psa urok, blogerami, nastąpiła mała próba przekupstwa i otrzymaliśmy jeszcze porcję frytek gratis. Wiem, szczerość nie popłaca, ale taką już mam skazę na charakterze, więc musiałam to napisać. Poczułam się trochę niezręcznie, bo poza udzieleniem kilku dobrych rad, nie zrobiłam nic, by sobie zasłużyć. Pozostaje to jednak bez wpływu na ocenę – póki co trzy świnki, ale przyznam, że mam wielką ochotę na te frytki, tyle że zrobione z lepszej odmiany ziemniaków, więc na pewno za jakiś czas tam jeszcze zajrzę i zweryfikuję czy zaszły jakieś zmiany.
Ceny podobne jak w pozostałych tego typu lokalach, nie gwałcą portfela.
Magda
2 Responses
o, no proszę, to dobrze, że chociaż dla was we friterie byli mili:) jak my byliśmy i spytaliśmy grzecznie czy możemy robić zdjęcia na bloga, to zaczęli coś do siebie mamrotać pod nosem i ewidentnie się z nas podśmiewywać… no gratisów nie było w każdym bądź razie! 🙂