Avignon
Mamma Corsica
Mała, klimatyczna, rodzinna knajpka z autentyczną kuchnią korsykańską. Specjalizują się w mięsie, podają znakomitą jagnięcinę i jeszcze lepsze sery. Nieco na uboczu, trochę ukryci przed ciekawskim okiem turysty. Spokojny zaułek, który karmi więcej niż przyzwoicie. Do tego przemiła obsługa i korsykańskie alkohole. Żyć, nie umierać. I pamiętajcie, Korsykanie nadal twierdzą, że nie są Francuzami, więc nie chlapnijcie niczego głupiego.
$
Gdzie?
35 Rue Saint-Jean le Vieux, 84000 Avignon
Marsylia
La Kahena
Marsylia to najbardziej muzułmańskie ze wszystkich francuskich miast. Nie trzeba już wyjeżdżać do Afryki, by posmakować prawdziwej afrykańskiej kuchni. Niedościgniony kuskus w najróżniejszych konfiguracjach zjecie w La Kahena. Nie tylko my jesteśmy tacy mądrzy, bo prawie cały czas mają pełno. I rzeczywiście kuskus jest tu znakomity. Autentyczna marokańska kuchnia w dobrej cenie i jeszcze lepszej lokalizacji (przy Starym Porcie). Klientela to w większości muzułmanie. I nie zapomnijcie zamówić wściekle słodkiej herbaty miętowej. To obowiązkowy punkt programu.
$
Gdzie?
2 Rue de la République, 13001 Marseille
Chez Loury
Bouillabaise to zupa rybna, z której słynie Marsylia. Być w Marsylii i nie zjeść bouillabaise, to jak być w Neapolu i nie zjeść pizzy. Punkt absolutnie obowiązkowy. Przepisów tyle, co kucharzy. Jedni dodają do niej szafran, inni podają szafranowy sos rouille. Przygotowywana z kilku gatunków ryb, które pod koniec gotowania się odcedza i podaje na osobnym talerzu. Zainteresowanie turystów tym właśnie daniem doprowadziło do pewnego wynaturzenia. Otóż wszystko, co kosztuje mniej niż 45 eur. za talerz, nie jest uznawane za bouillabaise. Chez Laury trafia w punkt, bo dokładnie tyle tam kosztuje rybna w trzech aktach: bulion z kawałkami ryb, później ryby i ziemniaki w szafranie, na koniec… ryby. Za każdym razem można poprosić o bulion.
$$
Gdzie?
3 Rue Fortia, 13001 Marseille
Chez Michel
Drugie miejsce na bouillabaise. Chez Laury i Chez Michel walczą o laur pierwszeństwa w sercach przyjezdnych i autochtonów. W tym ostatnim trudniej o stolik, pewnie dlatego, że mają gwiazdkę, zaś cena zupy osiąga pułap 65 eur. Natomiast smak i jakość są absolutnie porównywalne, aczkolwiek u Michała jest lepszy serwis. Poza tym jedni i drudzy co rano robią zakupy w pobliskim porcie.
$$$
Gdzie?
6 Rue des Catalans, 13007 Marseille
Chez Etienne
Na południu Francji dość łatwo odnajdziecie niezwykle silne wpływy włoskie. Najpierw w zwykłym supermarkecie, gdzie bez problemu dostaniecie świeżą, dorodną di bufalę, a zaraz później w menus kolejnych knajp. Marsylia, wzorem Neapolu, jest francuską stolicą pizzy. To właśnie do Etienne ciągną lokalesi, aby zjeść najlepszy placek w mieście. I zaprawdę, powiadam Wam, po przekroczeniu progu teleportujecie się do włoskiej tratorii. Miejsce trochę oddalone od ścisłego centrum, późnym wieczorem te okolice robią się niebezpieczne i nie polecam gubić się tam samotnym blondynkom o słowiańskiej urodzie. Ale z pewnością warto wesprzeć się na męskim ramieniu i wpaść tam na pizzę.
$
Gdzie?
43 rue de Lorette, Marseille
Le marché des Capucins a.k.a. Marché de Noailles – targ
Działa od poniedziałku do soboty. Mówi się o nim, że jest największym prawdziwie arabskim targiem we Francji. To bzdura. Widziałam wiele identycznych targów w całej Francji, ale wciąż jest to fajne doświadczenie. Wbrew pozorom zajmuje stosunkowo niewielki plac lecz oferuje nieprzebrane ilości produktów: warzyw, owoców, przypraw, ryb, mięsa, aromatycznych dań na miejscu i na wynos, deserów, ciastek i czego tylko dusza zapragnie. A ponieważ znajduje się bardzo blisko Starego Portu, nie ma przeciwwskazań, by go odwiedzić. Miejcie jednak w pamięci, że trzeba tutaj bardzo pilnować portfela, a zdarza się, że potrafią wyrwać z ręki aparat. Serio. Tu samotna blondynka o słowiańskiej urodzie tym bardziej nie powinna się wypuszczać samotnie.
$
Gdzie?
Place des Capucins, 13001 Marseille
Marché aux Poissons – targ
Targ rybny w Starym Porcie. Jeśli wstaniecie dość wcześnie, z pewnością spotkacie okolicznych szefów kuchni robiących zaopatrzenie na cały dzień. Ceny bardzo frontem do człowieka, więc jeśli wynajmiecie apartament z kuchnią, polecam na obiad upichcić świeżą rybę. Na życzenie sprzedawcy ją wyfiletują. Tu blond słowiańskość jest promowana – mogłam robić tyle zdjęć, ile mi się podobało, natomiast Jacek… No cóż, on nie mógł.
$
Gdzie?
Quai des Belges, Vieux-Port, 13001 Marseille
Nicea
L’Ane Rouge
Fantastyczna kuchnia oparta o lokalne, sezonowe produkty. W menu dużo ryb pochodzących od miejscowych rybaków. Właścicielem i szefem kuchni jest ten sam człowiek. Masa serca wkładana w gotowanie i to zwyczajnie czuć. Pamiętajcie o zarezerwowaniu stolika na zewnątrz, bo widok na nicejski port to dodatkowy atut tego miejsca. Szczególnie polecam.
$$$
Gdzie?
7 Quai des Deux Emmanuels, 06300 Nice
La Terasse
Ostatnie piętro hotelu Le Meridien zajmuje knajpka oferująca najlepsze widoki w mieście. Do tego jest smacznie. Zjecie tam i wyrafinowane dania i burgera (podanego na wyrafinowaną modłę), popijecie świetnym drinkiem i zachłyśniecie się widokiem. Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia, bo siedząc za szybą, patrząc w dół na ludzi na plaży malutkich jak mrówki i sącząc drinka pod opadającym rondem kapelusza, poczujecie się jak w bańce. Do tego basen i znakomita, sprawna obsługa.
$$$
Gdzie?
1 Promenade des Anglais, 06046 Nice
Cours Saleya – targ
Pieknie zlokalizowany, biegnący równolegle do plaży, lecz w trzeciej linii zabudowy, na Starym Mieście. Podpowiedź – samochodem można wjechać niemal na sam targ, bo pod nim jest parking podziemny. Piękne, obfite we wszystko, co dobre miejsce. To właśnie tutaj powinniście zjeść nicejską specjalność – placek socca. Socca to coś w rodzaju dużego naleśnika przygotowanego z mąki z ciecierzycy. Jeśli traficie we właściwe miejsce, a zaraz Wam powiem, które jest właściwe, okazuje się, że ta prosta przekąska zmusza do jedzenia, nawet, kiedy jest się zupełnie sytym. Otóż na Cours Saleya koniecznie odnajdźcie stragan Chez Teresa i właśnie tam zamówcie socca, a zrozumiecie o czym mówię. Poza tym podaje też fantastyczne panierowane kwiaty cukinii i kilka rodzajów warzywnych tart.
Wieczorem Cours Saleya zmienia się w targ wypełniony rękodziełem, biżuterią i wszelkiej maści duperelami. Otaczające go knajpy nadal są pełne ludzi, tylko jeszcze bardziej niż za dnia.
$
Gdzie?
Cours Saleya, 06300 Nice
Cannes
Astoux et Brun
To tutaj zjecie fenomenalne ostrygi i owoce morza. Wszystko obowiązkowo podane na lodzie, świeże do nieprzytomności i smakujące morzem. Absolutnie wybitne. Tutaj pierwszy raz zjadłam trąbiki. Były bardzo smaczne. Warto zrobić rezerwację, lub uzbroić się w cierpliwość, bo być może na stolik trzeba będzie chwilę poczekać. To tutaj przychodzą miejscowi na owoce morza. I trzeba iść tym tropem.
$$
Gdzie?
27 rue Félix Faure, 06400 Cannes
Aux Bonnes Enfants
To jest dość ciekawe miejsce. Działają od roku 1935, w tej chwili za sterami już trzecie pokolenie. Nie mają maila, nie mają telefonu, ani wi fi. Nie można zrobić rezerwacji. Nie można płacić kartą. No to co można, zapytacie? Najeść się do nieprzytomności można, prawdziwej, lokalnej prowansalskiej kuchni spróbować można, zachwycić się można i chcieć wrócić można. Można też zastać zamknięte na głucho drzwi, ale o to już nie miejcie do mnie pretensji.
$$
Gdzie?
80 rue Meynadier, 06400 Cannes
Marche Forville – targ
Marche Forville od wtorku do soboty to jest klasyczny targ dla pasibrzuchów, ale w poniedziałki zmienia się w coś zupełnie innego – coś w rodzaju targu staroci. Ale takiego z przedziałkiem i równo podciętymi końcówkami. Jest ładnie, czysto, jak książki to w karnych szeregach, jak srebra rodowe, to zachęcająco wyeksponowane, a jak siódma rano, to i jakąś Pradę w dobrym stanie można trafić. Jest trochę antyków, trochę porcelany, jakieś patery, garnki. Są też bardzo przyzwoite ceny, które – jak to na targu – można jeszcze negocjować. Tam pożałowałam, że tym razem polecieliśmy samolotem, bo trafiliśmy taką piękną komódkę… Ech.
$
Gdzie?
12 Rue Louis Blanc, 06400 Cannes
Les Issambres
La Réserve Gayrard
Stosunkowo młoda knajpa, bo ma dopiero rok. Z zacięciem w stronę fine diningu i oszałamiającym widokiem. Zupełnie nie widać tego z ulicy. Trafiliśmy do nich przypadkiem i zostaliśmy na cały wieczór. Są świeże ryby, ale mięsożercy też znajdą coś dla siebie. Piękne smaki, bardzo dobra obsługa, właścicielka non stop na pokładzie. Mają domowy brie z truflami, a ich panierowana ośmiornica jest fenomenalnie delikatna. Zdecydowanie warto.
$$$
Gdzie?
1398 Corniche des Issambres, 83380 Les Issambres
Port Grimaud
La Table du Mareyeur
Port Grimaud to francuska Wenecja. Cudowne miejsce na spacer, wspaniałe widoki i… dużo turystycznych knajp. Ta jest standardowo nieco na uboczu i jadają w niej mieszkańcy Port Grimaud, którzy podpływają małymi łódkami. Bajka. Przyzwoite homary, świeże owoce morza, dopracowane amouse bouche, niezłe sałaty. Spokojnie można tam zakotwiczyć na dwie godzinki i coś zjeść. Rezerwacja nie jest konieczna, pod warunkiem, że zjawicie się wczesnym wieczorem.
$$
Gdzie?
10-11 Rue des Artisans, 83315 Port Grimaud
St. Tropez
Le Sporting
Nazwa myląca, bo nikt tam nie ogląda meczu, za to prawie wszyscy jedzą. Autochtoni indagowani na okoliczność dobrego miejsca na kolację, zgodnie wskazywali właśnie Le Sporting. I rzeczywiście. Najbardziej zapadły mi w pamięć ich mule. Oszałamiająco pełne smaku, delikatne jak marzenie mule, podane – jak to we Francji – w potężnym garze. Uwaga! We dwójkę nie podołaliśmy jednej porcji. Mają też burgera z foie gras i sporo innych rzeczy. Jak na St. Tropez stosunkowo tanie miejsce.
$$
Gdzie?
42 Place des Lices, 83990 Saint-Tropez
Crêperie Grand Marnier
W sercu Starego Miasta, przy jednej z wielu wąskich uliczek okienko. A w okienku pan, który na bieżąco smaży naleśniki i bez zbędnych kombinacji podaje je z cukrem pudrem. Na blacie stoi potężna flacha Grand Marnier i każdy polewa sobie wg uznania. Znakomite, delikatne, proste naleśniki. Jak dzieciarnia nie chce nic jeść, to tu zje. (3 eur./szt.)
$
Gdzie?
Rue des Remparts, 83990 Saint-Tropez
La Tarte Tropézienne
To jest dłuższa historia. Tarta jest jedna, choć podrabiana w wielu miejscach. Ale od początku. Pierwszej połowie lat pięćdziesiątych przyjechał do St. Tropez pewien… Polak, Aleksander Micka. Po pewnym czasie otworzył cukiernię i zaczął serwować biszkopt przełożony kremem budyniowym, posypany grubym cukrem. Niby nic, ale chwyciło. Chwyciło do tego stopnia, że karmił nawet Brigitte Bardot, kiedy kręciła tam “I Bóg stworzył kobietę”. Nota bene ten film rozsławił St. Tropez na tyle, że stało się kurortem uwielbianym przez zamożnych urlopowiczów. Ale wróćmy do tarty. Przepis na nią jest tajny i chroniony patentem. Czy jest smaczna? Tak między nami – jest kiepska. Biszkopt to twarda gąbka, a krem budyniowy, to… krem budyniowy. Nic specjalnego. Ale chwyciło i to wystarczy. Jeśli tam zawędrujecie, zdecydowanie polecam opcję z owocami, jakoś tak łatwiej przechodzi. Ale mają też całą masę innych ciastek, kilka rodzajów pieczywa i znakomite bagietki.
Kawa plus porcja tarty (potężna!) to kilkanaście euro. Spróbować należy dla zasady, aczkolwiek nie namawiam jakoś szczególnie.
$
Gdzie?
Traverse des Lices, 83990 Saint-Tropez
Dior des Lices
To miejsce ma dwa duże plusy i tylko dlatego znalazło się w przewodniku. Po pierwsze jest zlokalizowane w przepięknym ogrodzie, który przenosi w trochę inny wymiar, więc warto wpaść na kawę. Z pewnością nie warto tam jeść nic, poza ich absolutnie słusznie osławionymi makaronikami z ciasta ptysiowego – to jest ten drugi plus. Są fenomenalne. Można wybrać spośród kilku smaków i zjeść na miejscu, lub wziąć na wynos. Polecam kawę i ciastko na miejscu, bo to miejsce naprawdę pozwala się zrelaksować.
$$$
Gdzie?
13 rue François Sibilli, Saint-Tropez
c.d.n.
Magda
P.S. Więcej zdjęć TUTAJ.
Jedna odpowiedź
La Tarte Tropézienne to nie biszkopt, a ciasto drożdżowe 😉