Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Mozaika – gdy PRL spotyka XXI wiek /Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Zręczny mix PRL-u i XXI wieku w przyrodzie właściwie już nie występuje. Nowym właścicielom Mozaiki udało się coś, przed czym chylę czoła. Z jednej strony udało im się zachować klimat tego miejsca, zawsze odpowiedniego na lornetę i meduzę, a z drugiej hummus w karcie nie boli. Przepis na sukces? Chyba tak, bo w sobotnie popołudnie dorwaliśmy ostatni wolny stolik!

Mozaika długo była tym samym przypadkiem, co Lotos. Polecam Wam ten tekst, bo jest fajny. Innymi słowy – średnia wieku klienteli raczej wyższa, niż na Zbawiksie. Trzykrotnie wyższa. Przyjemnym zaskoczeniem była więc konstatacja, że w nowej-starej Mozaice stołuje się masa ludzi w naszym wieku.

IMG_8448

Jak udało się połączyć stare z nowym? Już opowiadam. Z jednej strony wnętrze przeszło lifting, zachowując jednakowoż swój klimat. Zyskało otwartą kuchnię, bar też wypiękniał. Do tego są dwa menu: stare i nowe. I to jest świetna sprawa, choć razem tworzą nieprzytomnie długą kartę, a tego nigdy nie uważałam za atut. I nadal nie uważam, ale tu ma to głębszy sens. W starym zimne nóżki, rosół i ozory, w nowym jagnięcina i baba ganoush. Odbicie menu znajduje się w kuchni, bo obok nowego szefa kuchni pracują tu wciąż te same panie, które pracowały dwadzieścia lat temu. Uważam, że to cudowny ukłon w stronę historii, która z tym miejscem się wiąże.

Bez zbędnej zwłoki zamawiamy więc znakomitą galaretę z giczy cielęcej (17 zł). Niech Was nie zwiedzie kieliszek – jest w nim ocet, a nie wódka. Kawałki mięsa rozpływają się w ustach, a ja przypominam sobie jak kiedyś wyglądały imieniny u cioci. Bardzo dobrym wyborem jest też tatar wołowy z marynowanymi podgrzybkami, kurkami, piklowanymi ogórkami w curry, musem z ogórków, obowiązkową cebulką i musztardą (26 zł). Tu już lornety nie odmawiamy. Oczywiście można się przyczepić do źle oddzielonego żółtka, ale mieli taki Sajgon w kuchni, że wybaczam.

Idziemy przekrojowo, więc ze starej karty wybieramy też wyborne, delikatne ozory wołowe w sosie chrzanowym (14 zł). Podoba mi się, że dania ze starej karty wciąż serwowane są na starych talerzach, podczas gdy te z nowej zyskują nową oprawę. To miejsce jest naprawdę przemyślane i dla wszystkich.

IMG_8458

IMG_8460

IMG_8459

Na nasz stół trafia także deska mezze, czyli niezły hummus, w którym wyraźnie czuć pastę tahini, lekko pikantny ajvar, baba ganoush i pasta z czarnych oliwek z truflami z pieczonym na miejscu, mięsistym chlebem pide (21 zł).

IMG_8465

Pretensje mam jednak do dwóch dań. Najpierw rosół z bardzo smacznym domowym makaronem (10 zł). Do makaronu nie mam nic, ale już sam bulion ciągnie piwnicą. Nie wiem jak inaczej Wam to opowiedzieć i jest to najbardziej obrazowe porównanie, jakie przychodzi mi do głowy. Zakładam, że to jednorazowa wpadka, bo przecież od dziesięcioleci serwują tu rosół i zawsze przygotowywany jest tak samo.

IMG_8468

Nie pochylę się też z zachwytem nad jagnięciną podaną na gorącej patelni z bakłażanem i papryką (31 zł). Porcja jest naprawdę niewielka, a mówimy o daniu głównym. Na dnie patelni jeziorko tłuszczu, a samo mięso twarde, letnie i suche. I w sumie to wszystko na temat tego dania.

IMG_8471

Za to zapiekany, ciągnący się ser provolone z sosem truflowym (17 zł) jest wyborny. Ale pokażcie mi rozpuszczony ser z truflami, który taki nie jest.

IMG_8469

IMG_8475

Mozaika ujmuje zręcznym połączeniem nowego ze starym. Fajnie, że zostawili stary neon, starą kartę i te same kucharki. Fajnie, że dodali temu miejscu współczesnego sznytu. Mozaika jest dla wszystkich i jeśli szukacie miejsca na weekendowy obiad, na kolację z teściową albo na tatara z wódką – nie zawiedziecie się.

Rachunek.

pigs4

Magda

Info

www fb
ul. Puławska 53, Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Dodaj komentarz