Miąższ biorę z zaskoczenia. Są jeszcze przed oficjalnym otwarciem, jeszcze bez szyldu, jeszcze dopieszczają detale i jestem pierwszą osobą, która domaga się śniadania. Bardzo jestem ciekawa, co wymyślą. Nie wiem, co zjem, mówię tylko, że jestem wszystkożerna i proszę o improwizację. W kuchni lekkie poruszenie, a ja tymczasem mogę obejrzeć tę nową perełkę na Francuskiej. Jest śliczna, jasna i dużo większa, niż może się wydawać z ulicy.
Po przestąpieniu progu masz wrażenie, że to mała kawiarnia. Ale to nie tak, dlatego koniecznie trzeba wejść dalej, bo dalej jest sala z kilkoma stolikami, spory ogród zimowy i ten prawdziwy, który latem będzie robił furorę. Nie ma wielu knajp w tej okolicy mających własny ogród. Już teraz jest bardzo ładnie, a krótka ale pomysłowa karta sugeruje, że to może być prawdziwy hicior. Jeśli będą naprawdę dobrze gotowali, to prawdopodobnie biurko zamienię na ogród w Miąższu i będę tam dość często pracowała.
W menu móżdżek, ośmiornica czy baranina, są też opcje wege, wszystko w naprawdę rozsądnych cenach. Oj, bardzo nam wszystkim życzę dwóch rzeczy: żeby w Miąższu dobrze gotowali i żeby rozruszali trochę Francuską, na której po godzinie 21 nie dzieje się nic. Jest kuchenne okno na świat, są własne przetwory, ma być sezonowo, różnorodnie i przede wszystkim smacznie. Trzymam za słowo.
A na moim talerzu dwa przeidealne jajka z rozkosznie płynnym żółtkiem, chrupiący boczek, świetna, słodko-słona, lekko podsmażona gruszka i naleśnik nadziany zieleniną, który ewidentnie jest efektem pełnej improwizacji. Naleśnik mnie rozczulił. Nie był szczególnie dobry, był zwykłym naleśnikiem, ale rozczulił mnie dlatego, że starali się coś wymyślić, choć oficjalnie jeszcze nie działają i nie mają większości składników w pogotowiu.
Obok dostaję jeszcze słodko-pikantno-słono-dymną domową pastę barbecue. Chyba bardziej do spróbowania, niż w jakimś innym celu. Jest fenomenalna.
Nie mam zamiaru oceniać Miąższu. Póki co. Zaskoczyłam ich i wywiązali się najlepiej, jak w tym momencie mogli. I fajnie. Nawet dostałam świeży sok pomarańczowy razy dwa, a kosztowało to wszystko ciut ponad 30 zł. Na oceny przyjdzie czas, kiedy ruszą pełną parą i się trochę rozbujają. Tymczasem zajrzyjcie na Francuską na kawę albo wino, bo koncesję już mają. I zobaczcie jaka perełka powstała na Saskiej Kępie.
Magda
Info
fb
ul. Francuska 12a, Warszawa